Kopenhaga

Kopenhaga-Helsingborg

Miasto Andersena, Kierkegaarda, Thorvaldsena… a może pójdziemy śladami Carlsberga? Piękna architektura, idylliczna atmosfera, kolorowe bajkowe zaułki. Musicie to sami zobaczyć.

Wszyscy czekaliśmy na zanurzenie w atmosferze Kopenhagi, zaplanowaliśmy na to dwa dni. Na kei przywitała nas Eliza i od razu zabrała na wieczorny spacer. Pięknie tu, ale żeglarzy bardziej niż miasto ciągnie żaglowiec, więc pierwsze kroki skierowaliśmy na zacumowanego w centrum Kapitana Borchardta.  Stąd już blisko na Nyhavn, gdzie mogliśmy do woli upajać się atmosferą tego miejsca wpatrzeni w kolorowe fasady kamienic. Potem urocze uliczki i oświetlone place, późna kolacja… Następnego dnia zaczęliśmy od rana. Minęliśmy tłum turystów przy Małej Syrence i spacerowaliśmy ulicami miasta słuchając opowieści Elizy. W południe zmiana warty przed pałacem Amalienborg. Tym razem Królową można było spotkać w Jej rezydencji, co sygnalizowała duńska flaga na maszcie. Potem atrakcje turystyczne – katedry, ratusz, parlament, muzea, giełda… i urocze zaułki, przenoszące nas do bajek Andersena. Wspaniała architektura, pełna detali sprawia, że Kopenhaga spodoba się każdemu, ale my mieliśmy jeszcze opowieści Elizy. Dziękujemy za te wspaniałe dwa dni!!!!

Wieczór w Christianii dopełnił kopenhaską przygodę, ale nie opóźnił wypłynięcia, w końcu przed nami jeszcze sporo mil. Żeglowaliśmy z wiatrem, mijając statki i promy, ale prawdziwy ruch miał się dopiero zacząć. Na horyzoncie pokazał się zamek Hamleta w Helsingorze, ale tym razem go nie odwiedzimy. Postanowiliśmy, że przetniemy rutę statków i będziemy płynąć wzdłuż szwedzkiego brzegu. Zaczęło się robić ciekawie… sieci, jachty, statki, promy i do tego coraz silniejszy wiatr. Mieliśmy szczęście przecinając rutę, bo ruch był akurat niewielki, ale szybkie promy Helsingor-Helsingborg dostarczyły nam trochę emocji ciągle kursując przed naszym dziobem. Wiatr tężał, więc po minięciu linii promowej zacumowaliśmy w Helsingborgu.

udostępnij wpis