Dzień 4 lipca to kolejny etap rejsu. Amerykanie świętują a my żeglujemy na północ. Rozpoczęło się słonecznie i przyjemnie,wiatr około 3B. Wspaniałe widoki i przyjemność żeglowania bez deszczu okazały się spełnieniem naszych marzeń. Szczęście nie trwało jednak zbyt długo. Około północy wiatr znów zaczął przybierać na silę a deszcz przypomniał sobie o naszym istnieniu. Neptun na szczęście chyba znudził się już ofiarami i dał nam spokój chociaż w tej kwestii. Po raz kolejny suszymy ubrania, tym razem jednak cieszymy się gorącym prysznicem i pięknym portem w Rorvik.
Michał „Neptun nas w końcu polubił””