Pierwotnie, to miała być moja tradycyjna urodzinowa włóczęga listopadowa, ale w wyniku splotu różnorodnych okoliczności wyszło jak wyszło.
Przy okazji wychodzi i na to, że ludziska przez Święta solidnie się obżarli, bo na hasło zrzucania świątecznych kalorii zebrał się całkiem spory 30-osobowy tłumek. Początek przygody zaczął się w Rycerce – od razu z przygodami 😉 Bo niektórzy najpierw pogubili się na drogach dojazdowych pod szlak, a potem na samym szlaku. Koniec końców: wszyscy szczęśliwie dotarli do schroniska na Przegibku. Wieczór był…..wesoły 😀
Sobotni poranek obudził się mocno chmurno-mglisty. I tak mu już zostało do popołudnia, toteż nie za bardzo było co focić. Ale spacer na Wielką Raczę należy zaliczyć do przyjemnych, jak najbardziej 🙂
Dość szybko okazało się, kto ile wmłócił przez Święta, bo peleton rozciągnął się niemiłosiernie: dbający o linię wystrzelili het do przodu, zaś obżartuchy robiły za czerwoną latarnię 😉
Ponowna integracja nastąpiła w schronisku, lecz na drugim etapie drogi sytuacja się powtórzyła.
Tymczasem na szczycie Wielkiej Raczy trafiło się w końcu chwilowe okienko pogodowe, co skwapliwie wykorzystaliśmy do nadrobienia braków w fotograficznej aktywności 😉
Częścią zejściową szło się równie miło, jak wejściową. Wraz z nadchodzącym zmierzchem zaczęło się nawet nad głowami całkiem fajnie przecierać, więc choć przynajmniej zachód słońca przyniósł nieco więcej estetycznych wrażeń 🙂 Do Chatki Skalanki doszliśmy już w głębokich ciemnościach. Po napełnieniu żołądków nadszedł wreszcie czas na to, czym chatka żyje: poszła w ruch gitara, poszły w ruch śpiewniki, zabrzęczało szkło….no – i było jak trzeba 🙂
A w niedzielę jak zwykle: robił człowiek co mógł, by jak najbardziej odwlec moment pożegnania z górami.
Jakby nie było – cel został osiągnięty: udało się nowo rocznie rozruszać i zrzucić trochę kalorii.
Dziękując wszystkim za aktywny udział: do rychłego następnego 🙂
Grzegorz Grochowski