Wyruszamy do Lipawy ( 9 lipca). Zadługo w porcie nie ma co stać przed nami jeszcze wiele ciekawych miejsc. Załoga się zregenerowała i mam nadzieję że Neptun ich nie przytuli. Gruszka w rękę i wołam straż graniczna aby się odmeldować. Bosman otwiera most mariny i ruszamy na morze. Meteo niekorzystne wiat prosto w dziób, czeka nas halsowanie. Fala wciąż nasz kołysze ale wiatr już dużo mniejszy. Stawiamy grota i foka aby mieć przyjemność z żeglowania. I tak mijają kolejne godziny. Na pokładzie wszyscy żywi i chętni do pracy. Chyba już im przypadłość pierwszej części etapu odeszła na zawsze. Zbliża się noc, zmieniamy hals aby pójść bardziej w morzę. Będzie to dla nas długa noc i cholipa wie ile dnia. Jest 10 lipca, po 24 h żeglugi mijamy główki portu w Lipawie. Jemy obiad i idziemy zwiedzać miasto. Był to dla nas bardzo długi dzień pełen wrażeń. Wieczorem padamy jak muchy. Mam nadzieję że wiatr w końcu odkręci…
Justyna