Fundacja 4 Kontynenty
Kategorie
Blog

Pingwiny z Madagaskaru – Porta Sailing Team

Jak ten czasy szybko ucieka  już 17 lipca. Podróż do Medby rozpoczęliśmy już z samego rana. Okazało się że nowo zbudowany pirs w Harstad do którego byliśmy zacumowani jest „resident area”. Czyli dla jachtów, które wcześniej dokonały rezerwacji miejsca. Jednak mentalność norweska jest inna niż w Polsce i nie mieli tego nam za złe. Dalsza podróż mijała spokojnie na ciężkiej pracy manewrowania żaglami aby złapać wiatr. Mijając od południa wyspy Rolla oraz Androja odbijaliśmy na północny wschód. Po drodze piękne widoki górzystych terenów wysp. Koło 17.00 dotarliśmyw okolice Medby. Na miejscu okazało się że nie ma już dla nas miejsca w porcie. Kierujemy sięw głąb fiordu Sagfjorden. Zatoczki otoczonej strumykami, wodospadami wysokimi górami. Na samym końcu znajduje sięmiasteczko Sjøvegan. Spokojna miejscowość zaskakiwała nas od samego początku. Na mapach to mały porcik w rzeczywistości duży pirs oddany w tym lub maksymalnie zeszłym roku. Port jest otoczony falochronem, z którego wpływających wita stadko pingwinów (pewnie zwiały z Madagaskaru) . Przy samym porcie jest dużo sklepów, stacja disla, łazienka. W mieście znajduje się mały kościółek a nawet duże boisko. Będąc tutaj czujemy się jak odkrywcy na nowych lądach. Wracając wieczorkiem z miasta znalazłem sklep z asortymentem „niezbędnym” żeglarzom. Podobno takich sklepów jest tylko 120 na całą Norwegię, uwaga otwarte od 11 w środę. Sądzę że jutrzejsze poranne wypłynięcie trzeba będzie przełożyć.

ps. Jemy tak intensywnie ryby aż w pompie kingstona wyrobiła się uszczelka, jakieś kwasy czy jak?  Nowy zestaw dotrze jutro. Na marinetrafick podobno nas nie widać ? Wszytsko działa dobrze więc nie wiemy w czym jest problem i staramy się go rozwiązać. Z ogłoszeń parafialnych jutro przylatuje panie kapitan Ania która poprowadzi kolejny etap i może przywiezie nowy zestaw uciech portowych. 

Edwin 

Kategorie
Blog

Ryga stolica Łotwy

Rankiem skoro świt ruszmy do Rygi ( 13 lipca). Przed nami zatoka Ryska, płyniemy fordewindem. Po drodze ścigaliśmy się z jachtem Challenger. Przyjmujemy wyzwanie i tak 1,5 h wcześniej cumujemy w Rydze. Jak się okazuje jacht Faworyt jest dość szybki. Świeci słońce a w Polsce podobno pada? Cała załoga wyrusza na miasto, czas na zwiedzanie. Ja wskakuje w stój kucharki gdyż dziś obiad kapitański. Na obiad ziemniaki, marchewka z groszkiem i ogórki kuszone oraz mięso. Jutro obiecane naleśniki kapitańskie na śniadanie. Miasto Rygę obeszliśmy z trzy razy dookoła. Znajomy widok pałac kultury jak w Warszawie, koty na dachu które strzegą miasta. Jest tu wiele uroczych uliczek, kamienic i kościołów wielu wyznań. Nachodziliśmy się co niemiara ale Ryga jest tego warta. W poniedziałek ruszamy do Kuivastu. 

Justyna

Kategorie
Blog

Cywilizacja na horyzoncie – Porta Sailing Team

Ostanie dwa dni spędziliśmy na wodzie, jacht kołysał nas do snu. Prąd wody niósł szybko jacht i tak 15 lipca trafiamy do Harstad. Duże miasto w porównaniu do tych odwiedzonych do tej pory na Lofotach. Do portu zawitaliśmy wczesnym świtem koło szóstej. Port jakby opustoszały. Nie ma co się dziwić skoro jest poniedziałkowy poranek. Poranna kawka i wybieramy się na zakupy. Udaje się nam zlokalizować sklep bunnprise dwie uliczki od portu w którym ceny są bardzo niskie. Śniadanko a po nim poranna toaleta (otwarta dopiero od 11) i popas. Reszta dnia upłynęła na odpoczynku i zbieraniu sił na dalszą podróż. Wieczorem przestudiowaliśmy mapę. Zostały nam z 4 dni i około 90 mil do Tromso. Mamy duży zapas więc następnego dnia udamy się do Medby.

ps. Czy ktoś to czyta ?

Edwin

Kategorie
Blog

Hallo tu port Windawa

Pogoda dopisała jest słonecznie i ciepło (12lipca) w Polsce chyba niekoniecznie ? Żegluga z Lipawy początkowo na żaglach a pózniej wedle meteo wiatr zdechł. Piąta rano palimy katarynę i długa prosta na port. Parkujemy toast za cudowne ocalenie i kładziemy się spać. Po śniadaniu ruszamy na zwiedzanie. Wieża zegarowa wygrywa melodie a my podążamy na targ, naprawdę warto go odwiedzić są wszelka różności dla smakoszy. Dziwny kraj spotykamy kilkanaście rzeźb krów, muszę doczytać z jaką legenda to się wiąże. W skate parku odbywają się zawody na hulajnogach mega atrakcja może trzeba coś takiego zorganizować w Polsce. Korzystamy z pogody idziemy na plaże z drobniutkim piaskiem.Architektura miasta bardzo ciekawa, bloki z minionej epoki przeplatane drewnianymi domami sapane w zieleni. Wszędzie jest prawdziwy klar. Nasza wizyta dobiega końca miasto jest całkiem niezłe, port jak port ale ogólnie polecam odwiedzić Windawe. Nasza wyprawa podąża dalej w niedzielę chcemy dotrzeć do Rygi. 

Paweł

Kategorie
Blog

W krainie Trolli – Porta Sailing Team

W krainie Trolli czyli Trollfjord ( 13 lipca). Pełni nadziei wyruszyliśmy na poszukiwanie Trolli. Legenda mówi, że fiord jest ich domem. Na wszelki wypadek włączamy google tranlsator. Legendarnego Trolla niestety nie znaleźliśmy. Spotkaliśmy Trolle w ludzkiej skórze, krótki opis: szalik Lechi Gdańsk, po angielsku nie mówił, znał nasza polska mowa, drugi starszy wiekiem i doświadczeniem posługiwał się mową naszych wschodnich sąsiadów. Niechętnie z nami rozmawiali. Bojąc się aby Trolle nie wrzuciły na nasz jacht głazów z gór oddaliśmy się na południe by stanąć w zatocze na kotwicy. Spędzamy noc na wachtach kotwicznych w doborowym towarzystwie. Wizyta mew i maskonurów w oddali zza domów obserwowały nas 2 renifery. Za naszą rufa skakały dwa delfiny. Pewnie był to zwiad wysłany przez legendarne stwory. Wikingów tez brak, obserwowaliśmy osady ich krewniaków podczas podróży. Teraz wracamy do bardziej współczesnych czasów i płyniemy do Harstad

Edwin

Kategorie
Blog

Krótka wizyta w Reine – Porta Sailing Team

Dziś jeszcze jedna krótka notka (12 lipca) słońce świeci jest bardzo przyjemnie. Góry przykuwają nasz wzrok i zachęcaja by je zobaczyć z bliska. Przestawiamy się po południu do Reine. Jestem tu pierwszy raz i zamurowało mnie to co tu widzę. Pod naszym jachtem chmary ryb turkusowa woda, strzeliste góry. Czuje się jak na Karaibach. Surowy klimat Norwegii naprawdę powala z nóg. Nie potrafię wam opisać swoich przeżyć po protu tu trzeba być! Naładowani pozytywną energia wyciągamy wędki i łowimy kolejne dorsze. Nawet początkujący wędkarz nie ma żadnego problemu aby wyciągnąć rybę. Kilka minut i na deku „ląduje” kilka dorodnych dorszy. Nasze brzuszki działają jak wielka przetwórnia ryb. Codziennie pyszna świeża ryba. Cumujemy w Reine klimat niczym odyseja kosmiczna. Cisza spokój i te góry. Idziemy na spacer bo przecież nie tylko rybami i żeglugą człowiek żyje. Jesteśmy tu aby odnaleźć legendarne Trolle. Jutro o świcie popłyniemy do Trollfjord.

Edwin

Kategorie
Blog

Pierwszy port na Lofotach Moskenes – Porta Sailing Team

Dotarcie do legowisk Trolli w Moskenes zajęło nam sporo czasu. Jak na złość wiatru nie było przez większość drogi. Kiedy ujrzeliśmy na horyzoncie wyłaniające się zza mgły obrysy wysp powiało nam mocniej. Stwory zwane Trolle nie chciały dopuścić nas do swojego domu. Po czterech godzinach nierównej walki i długich rozmów piękniejszej części załogi z Neptunem docieramy pod osłonę brzegów Lofotów. Widoki jakie otrzymaliśmy na horyzoncie są rekompensatą „nocnej” żeglugi. Zielone góry przyodziane w białą suknię mgły, białe śnieżne czapki szczytów. Małe drewniane domki, w przeróżnych kolorach i krystaliczna czysta woda. Żadnego Trolla jeszcze nie spotkaliśmy pewnie schowały się w swoich jaskiniach przed słońcem. Pogłoski mówią że dalej na północ żyją ludzie zwani Wikingami którzy nie boją się żadnych potworów. Mamy nadzieję że podzielą się z nami swoimi opowieściami z mórz, może zabiorą nas do legowiska tych mistycznych bestii. 

Edwin

Kategorie
Blog

W poszukiwaniu Trolli – Porta Sailing Team

Nadszedł dzień tak długo przez nasz wyczekiwany. Ostanie przygotowania i ruszamy kierunek lotnisko Gdańsk. Lecimy do Bodo! Lot mija spokojnie, Norwegia wita nas słońcem. Spotykamy załogę poprzedniego etapu i ruszamy na jacht. Podobno czeka na nas świeży dorsz. I rzeczywiście zapach świeżych ryb było czuć już na kei. Szybko wrzucamy nasze graty do kokpitu i przejmujemy jacht. Od ostaniej mojej wizyty sporo na jachcie się zmieniło, kurcze ile guzików i który do czego??? Halo gdzie instrukcja obsługi? Nasza załoga krząta się po jachcie jedni pakują prowiant w różne zakamarki jachtu, drudzy wykazują się zdolnościami kulinarnymi. Świerzy pieczony dorsz, to uczta dla prawdziwego konesera. Jeszcze tak dobrych ryb nie jadłem. Nadchodzi wieczór, ale słońce wcale nie zachodzi. Prowadzimy negocjacje z Neptunem może będzie dla nas łaskawy? Jednak nie do końca nas wysłuchał. W sumie sztormu nie zapowiadają ale chmur nam nagonił, słońca i wiatru nie ma. W tej chwili jesteśmy drodze na Lofoty. Jak się uda to spróbujemy odnaleźć legendarne Trolle.

Edwin

Kategorie
Blog

Jest taki dzień który musiał wydarzyć się – Porta Sailing Team

Ostani dzień na jachcie (10 lipca) – czas wracać.. Kupujemy pamiątki dla rodzin, pakujemy się i przygotowujemy jacht do przekazania kapitanowi Staszkowi Roziewskiemu prowadzącemu kolejny etap wyprawy Fundacji 4 Kontynenty „I Love Norway 2019” – Porta Sailing Team. Energia, która towarzyszyła załodze do wczoraj, dziś jakby zgasła. Chyba mimo zmęczenia, trudno nam uwierzyć, że to już koniec naszego etapu. Jeszcze tylko skromny obiad, wspólne pamiątkowe zdjęcie i ruszamy na lotnisko, które na nasze szczęście w Bodø znajduje się bardzo blisko portu. Na lotnisku spotkamy Staszka z jego załogą. Wymiana uścisków dłoni, życzenia szczęśliwej podróży. Po chwili jesteśmy już w samolocie do Gdańska. Żegnamy Norwegię lecąc „żelaznym orłem” z nadzieją, że jeszcze nie raz tu powrócimy. Dziękujemy wszystkim którzy nas wspierali w trudnych chwilach i kibicowali naszej niezwykłej przygodzie. Życzymy stopy wody pod kilem wszystkim żeglarzom, którzy pozostają w morzu! Pozdrawiamy – Michał, Mietek, Andrzej, Bożena, Piotrek, Krzysiek i Janek. Ahoj!

Michał

Michale dziękujemy Ci za twoje niesamowite relacje z pokładu jachtu. Jesteś dla nas gwiazdą tego rejsu i już nam brakuje twoich opowieści. Do zobaczenia już wkrótce. 

Zespół Fundacji 4 Kontynenty

Kategorie
Blog

Wieczór kapitański w Bodo – Porta Sailing Team

Dziś (9 lipca) o godzinie 15.00 po kolejnym udanym połowie dorsza, w gęstej mgle docieramy Bodo. Świadomość, że rejs dobiega już końca budzi chyba w każdym z nas niedosyt tej fantastycznej przygody, jednak czas wracać do rodzin i obowiązków. Najpierw jednak tradycyjny wieczór kapitański i podsumowanie rejsu przy pysznej kolacji i wspólnych śpiewach. Mimo że gitary już nie mamy, instrumentów nie brakowało. Dźwięki tarki, łyżek durszlaka i pilersu akompaniowały nam do późnego wieczora. Późniejszy wypad do pobliskiego lokalu na koncert lokalnego gitarzysty okazał się strzałem w dziesiątkę.

Michał