Fundacja 4 Kontynenty
Kategorie
Blog

Gdzie wiatr poniesie…

Założenie rejsu było proste, popłynąć z wiatrem jak najwięcej na żaglach. Pierwsze prognozy meteo bardzo mocno nas zaskoczyły. Zgadzało się tylko jedno, mgła i zamknięta strefa 6. Pierwsze halsy na północ bardzo szybko ukazały słabości załogi i pojawiły się syndromy „hołdu dla Neptuna”. Wiatr miał się jeszcze bardziej rozwiać, lista portów do wejścia w gorszych warunkach mocno ograniczona. Najbliższy port to Świnoujście. Zwrot i wracamy do Ustki. Mój osobisty barometr też wskazywał na zmianę pogody dopada mnie migrena. W porcie mocno się zdziwili naszym powrotem ale cóż było to jedyne słuszne wyjście. Mgła gęstniała, w porcie coraz bardziej falowało. Morze głośniej szumiało, aż w końcu zniknął nam cały świat. Mgła skryła jacht, port tak jakbyśmy zostali sami.

Gdzie wiatr poniesie żegluga

Drugi dzień rozpoczynamy entuzjastycznym śniadaniem ale portu wciąż nie widać. Tego dnia wiatr miał się układać korzystnie względem naszego kursu na północ. Podpływamy aby uzupełnić wodę jednak kładki portowej nie widać. Na dzień dobry dostajemy ostrzeżenie przed silna mgłą i pracująca pogłębiarką w główkach portu Ustka. Kapitanat portu chciał nas zatrzymać. Po krótkiej rozmowie dostajemy zezwolenie na wyjście. Wiedziałem, że na morzu z dala od brzegu panują zdecydowanie lepsze warunki.

Gdzie wiatr poniesie. żeglarstwo

Opuszczając port słyszymy o kontroli świateł nawigacyjnych na główkach portu, które miały świecić jednak były ciemne. Krótka komunikacja między nami i portem, który wysłał zespół do zbadania przyczyn ciemności świateł. Przed nami niczym zaginiony żaglowiec w gęstej mgle wyłoniła się pogłębiarka. Krótka rozmowa kto w którą stronę, mijamy się lewymi burtami kierując się na otwarte morze. Ustka pozostaje za rufą. Na szczęście mamy AISa i radar, który wspomaga nas w żegludze. Róg mgłowy przygotowany na deku, nasłuchiwanie otaczających nas dźwięków syren innych statków. Z każdą kolejną milą zyskiwaliśmy coraz to większy horyzont, aż w końcu można było wyłączyć radar.

Gdzie wiatr poniesie. żegluga

Gdzie wiatr poniesie ? To było wciąż otwarte pytanie.
Płyniemy na żaglach, morze spokojne i tu kolejne zaskoczenie wszelkie prognozy meteo się nie sprawdzają. Wiatr wieje z zachodu zamiast z północy więc podjęliśmy decyzję kierując się na północny wschód cel Kłajpeda. Mijają kolejne godziny raz w większej mgle ze słońcem raz w mniejszej mgle ale jednak coraz jaśniej i cieplej. Wieczorem otworzyło się niebo i mogliśmy podziwiać zachód słońca. Na wodach rosyjskich cisza i spokój. Nie widać żadnych jachtów jakby świat zamarł. Tak w samotności i z wiatrem dotarliśmy do podejścia pod port Kłajpeda, gdzie przywitała nas litewska straż graniczna. Tym razem było zupełnie inaczej zapytali tylko o ostani port, narodowość i pozwolili wejść do portu i zamilkli. Nastała cisza na radiu, zawsze rozmowa była dłuższa i prosili aby się odmeldować na wyjściu z portu. No coż czasem może być inaczej.

Gdzie wiatr poniesie.
Gdzie wiatr poniesie

Parkujemy w kanale u wejścia mariny. Krótka wizyta w bosmanacie i most się otwiera. Mieliśmy już ustalone miejsce postoju, a tu nagle zmiana. Stoimy sobie cierpliwie w basenie portowym i czekamy na jakąś decyzję i nic. W końcu parkujemy w nasze miejsce, które okazało się nie naszym i znowu przestawienie jachtu. Parkujemy na lewo od ruchomego mostku i tu kolejna ciekawostka. Kardynał, który był w porcie na zakręcie znikł, zamiast niego jest wbita rura! Uważajcie na nią bo wystaje tylko nad wodę za nią są kamienie. Spędzamy dzień w Kłajpedzie, która nie jest zbyt ciekawym miastem dla żeglarzy. Jednak warto ją odwiedzić i zobaczyć jedyny port morski Litwy.

Gdzie wiatr poniesie żeglarstwo

Gdzie wiatr poniesie kolejny plan z deszczem i burzami.
Znowu zonk. Pogoda nie sprawdza się. Wiatr miał być z kierunku północno zachodniego, a wiał z północno wschodniego. Halsujemy się w kierunku Lipaji niby 50 mil, które okazało się długim rejsem. Co kilka godzin zmiana halsu aby oderwać się od brzegu ale nic z tego. Wiatr nie odkręca wychodzimy w morze. Na horyzoncie pojawił się pierwszy front znad Finlandii, który zwiastował mocniejsze podmuchy. Byliśmy już zarefowani ze względu na ostrzeżenia burzowe wzdłuż lądu. Podmuch przyszedł od morza na krótką chwilę postraszył i zgasł. Wiatr na szczęście odkręcił i mogliśmy płynąć kursem prosto na Lipaje. Jacht sunął 7-8 knt niczym deska serfingowa, sama radość żeglowania. Co dobre jednak długo nie trwa. Kolejne dwa fronty burzowe tym razem jeden od morza drugi od lądu. Na naszej prawej burcie rozwijał się duży wałek wiatru, który zwiastował mocny podmuch. Zarefowaliśmy dodatkowo „Gienovefę” do połowy masztu i spokojnie czekaliśmy na dalsze wydarzenia. Dwa fronty i my, w którą stronę popłynąć? Obserwacja nieba dała odpowiedź. Jeden front z Finlandii był bardzo ciężki i deszczowy w końcu trochę morza miał do przebycia, drugi znad lądu suchy ale za to z silnym wiatrem. Lądowy okazał się bardzo szybki i przeleciał nad nami w kilkanaście minut, otwierając korytarz którym podążyliśmy. I to się okazało trafną decyzją. Dopadł nas w nocy jeszcze silny deszcz, który nie zmienił naszego planu. Wiatr znowu okręcił na połnócny wschód i trzeba było się halsować. Po około 17 h żeglugi meldujemy się na podejściu do portu Lipaja.

Wpuszcza nas lub nie? Była to zagadka, którą po chwili rozwiązaliśmy.
W poniedziałek władze Łotwy i Estonii wprowadziły zamknięcie granic dla Polaków. Myśmy wyruszyli z Kłajpedy we wtorek. Wchodzimy do portu spoglądając na pogłębiarkę, żadnych komunikatów cisza w eterze. Mogliśmy wejść do Lipaji odpocząć po ciekawej nocy. Rano nasz jacht wyglądał jak obóz cygański i to dosłownie. Suszyliśmy nasze ubrania. Słońce coraz wyżej na horyzoncie sprzyjało suszeniu naszych ubrań. 18 euro opłaty i ruszamy w miasto. Uwaga na keje w Lipaji są w fatalnym stanie. Pamiętacie Spa w Lipaji za 2 euro? Obecnie jest zamknięte i trwa tam remont. W marinie jest tylko dostępny jeden klucz do prysznica i toalety, który znajdował się na jednym z fińskich jachtów. Kto by tam go szukał. W Yacht Resort była otwarta toaleta. Prysznic mamy przecież na jachcie.
Przypłynęliśmy do Lipaji w dniu ich święta tak zwanego zrównania dnia z nocą. Miasto opustoszałe, wszelkie eventy odwołane. Tak trochę smutno ale cóż przynajmniej nie ma tłumów. Spacer starym miastem, małe zakupy i udajemy się posiedzieć nad jezioro Lipaja, które jest siedliskiem ptactwa.
Fajny akwen do popływania kajakiem. Wieczorem spacer na plażę, którą dobrze pamiętamy z „Niedźwiedziego Mięsa”. Jest po godzinie 01.00 jednak tu jeszcze jest jasno.

Jezioro Lipaja żeglarstwo rejsy

Z Lipaji ruszamy następnego dnia wczesnym rankiem w kierunku Helu. Miało powiać 6 B w bagsztagu. Początkowo coś wiało ale tylko do granic z Rosją. Po dobie żeglugi odpalamy katarynę wspomagając się żaglami, aż w końcu morze zrobiło się płaskie i żagle tylko przeszkadzały. Słońce coraz bardziej grzało, gdy tylko wpłynęliśmy na polskie wody zatrzymaliśmy jacht. Załoga ochoczo zażyła morskiej kąpieli na otwartym akwenie. I tak powoli docieramy do Helu, meldujemy się parkujemy i tu niespodzianka, gorące powitanie jednego z naszych załogantów.
Tradycyjnie wnosimy opłaty, niezachęcająca cebula do wizyty. Co tu komentować Hel jak Hel czyli piekło dla żeglarzy jeśli chodzi o infrastrukturę. Udajemy się na obiad do Kutra, po którym wracamy na jacht. Małe porządki i jesteśmy gotowi na tradycyjny wieczór w Kapitanie Morganie. Tym czasem do portu zawitał „Zawias”. Na jego pokładzie duża grupa znajomych. Świat żeglarski jest jednak mały.

Rejsy po Bałtyku żeglarstwo

Noc zapadła po niej świt ruszamy na katarynie do Gdyni. Słońce grzeje, na plaży tłumy.

Gdzie wiatr poniesie to był fajny rejs z fajną załogą i kapitalnym jedzeniem. Powiadam wam, takiej kuchni niczym najbardziej wykwintne dania świata jeszcze nie jadłem. Zachwyt nad kunsztem kulinarnym całej załogi Kończymy rejs ze wskaźnikiem 111 h 450 Nm w te kilka dni pod żaglami i trochę na katarynie. Szamanom nie sprawdziła się pogoda ale to tylko były prognozy. Rzeczywistość bywa jednak inna.

Dziękuję całej załodze za wspólny rejs i czas spędzony na morzu, za nasze wspólne obiady i psoty na jachcie.

skipper  Mario 

Kategorie
Eventy

Rejsy po Bałtyku 2020

Hej me Bałtyckie Morze......

Rejsy po Bałtyku w nowej rzeczywistości. Morze Bałtyckie wciąż skrywa wiele ciekawych miejsc, do których rzadko zaglądają żeglarze – My je odwiedzimy!!!. Tajemnicza Zatoka Botnicka, Olandia, Laponia, malownicze porty i miasteczka, tysiące wysp i wysepek, gdzie przyroda rządzi się swoimi prawami, niesamowite wschody i zachody słońca, wapienne klify – to wszystko czeka nas podczas rejsów w nowej rzeczywistości. Pewnie wielu z was zadaje sobie pytanie dokąd oni płyną ? Odpowiedź brzmi tam gdzie nas wiatr zaniesie , gdzie granice dla nas będą otwarte. W planach mamy miejsca takie jak Alandy, Zatoka Fińska, Zatoka Ryska, Zatoka Botnicka, Dookoła Rugii, Bornholm. Kraje  Dania, Szwecja, Finlandia, Niemcy, Litwa, Łotwa, Estonia i może na koniec sezonu rejs chellenge do Flekkefiord Norwegia.

Harmonogram rejsów 2020 –  W miarę napływających pozytywnych komunikatów o otwarciu granic dla ruchu turystycznego będziemy uzupełniać miejsca w które się wybierzemy.

Jacht Sun Fizz 40 SY Ciri został w tym roku przygotowany pod rejsy w Norwegii do której wrócimy za rok na wyprawę I Love Norway 2021.
7 osób załogi do wygodnej żeglugi

Zapraszamy na wspólne rejsy po Bałtyku.

1. Szczecin – Gdańsk
Data rozpoczęcia: 05.06.2020
Data zakończenie: 17.06.2020
Kapitan Igor Morye
●●●●●●   (zajęte wolne)

2. Trasa  800 mil po morzu Gdynia – gdzie wiatr poniesie – Gdynia.
Na naszą mapę trafia Litwa, Łotwa , Estonia.  Państwa Bałtyckie otwarły granice do obywateli RP bez kwarantanny. Po powrocie do Polskie nie będzie kwarantanny!
Data rozpoczęcia: 17.06.2020
Data zakończenie: 26.06.2020
Kapitan – Mariusz Noworól 
●●●●●●   (zajęte wolne)
Formularz na dole strony

3. Trasa – Gdynia gdzie wiatr poniesie Gdynia
Data rozpoczęcia: 26.06.2020
Data zakończenie: 02.07.2020
Kapitan Marek Sosnowski
●●●●●●   (zajęte wolne)

4. Trasa – wyruszamy do krajów Bałtyckich. Popłyniemy do takich miejsc jak Kłajpeda , Lipaja , Pavilosta, Ventspils, Montu, Ruhnu Ryga  może się uda zatoka Fińska i Tallinn
Na naszą mapę trafia Litwa, Łotwa , Estonia.  Państwa Bałtyckie otwarły granice do obywateli RP bez kwarantanny. Po powrocie do Polskie nie będzie kwarantanny!
Data rozpoczęcia: 02.07.2020 Gdynia 
Data zakończenie: 16.07.2020 Gdynia 
Kapitan Jacek Jaworski
●●●●●   (zajęte wolne )
Formularz na dole strony

5. Trasa – wyruszamy do krajów Bałtyckich i Finlandii . Popłyniemy do takich miejsc jak Kłajpeda , Lipaja , Pavilosta, Ventspils, Montu, Ruhnu Ryga  może się uda zatoka Fińska i Tallinn
Na naszą mapę trafia Litwa, Łotwa , Estonia.  Państwa Bałtyckie otwarły granice do obywateli RP bez kwarantanny. Po powrocie do Polskie nie będzie kwarantanny!
Data rozpoczęcia: 16.07.2020  Gdynia 
Data zakończenie: 25.07.2020 Gdynia 
Kapitan Anna Jackiewicz
●●●●●●   (zajęte wolne)
Formularz na dole strony

5a. Trasa – Zatoka Gdańska 
Krótki rejs po Zatoce Gdańskiej  Gdynia – Jastarnia- Hel – Gdynia 
Data rozpoczęcia: 25.07.2020  Gdynia 
Data zakończenie: 28.07.2020 Gdynia 
Kapitan Anna Jackiewicz
●●●●●●   (zajęte wolne)
Formularz na dole strony

Postój techniczny
Data rozpoczęcia: 28.07.2020
Data zakończenie: 31.08.2020

6. Trasa – Gdynia – Zatoka Fińska – Tallinn lub Ryga
Data rozpoczęcia: 01.08.2020 Gdynia 
Data zakończenie:13.08.2020 Tallinn lub Ryga
Mietek Jakubowski 
●●●●   (zajęte wolne)

Transport bus z Polski do portu  Tallinn lub Ryga

6 a. Trasa – Tallin Zatoka Fińska – Zatoka Ryska –  Pavilosta –  Lipaja- Kłajpeda – Gdynia 
Data rozpoczęcia:     13.08.2020 Tallin lub Ryga 
Data zakończenie:    24.08.2020  Gdynia 
Jurek Marcinkiewicz
●●●   (zajęte wolne)
Formularz na dole strony 

7. Trasa – wyruszamy na zachód  dużo pływania mało portowania czyli jak wiatr poniesie.
Data rozpoczęcia: 24.08.2020  Gdynia 
Data zakończenia: 31.08.2020 Szczecin
Kapitan Mariusz Noworól 
●●●●●   (zajęte wolne)
Formularz na dole strony

 

Zgłoszenie na rejs po Bałtyku 

 Mariusz Noworól

Fundacja 4 Kontynenty

Fundacja 4 Kontynenty

Osiedle Widokowe 8/7 32-540 Trzebinia

KRS: 0000595255 NIP: 6282265680

Bank PKO BP 8010 2023 8400 0098 0202 0056 01

www.4kontynenty.pl

Kategorie
Blog

Astronawigacja żeglarstwo pośród gwiazd

Astronawigacja – czy to na pewno wiedza tajemna?

Jeszcze w latach 90-tych XX wieku umiejętność obsługi sekstantu i wyznaczania własnej pozycji przy pomocy ciał niebieskich, nie była niczym nadzwyczajnym. Zarówno kapitanowie statków komercyjnych jak też i kapitanowie jachtów oceanicznych posiadali tę wiedzę. Ale wtedy też szybko wielu zachłysnęło się niesamowitą wygoda jaką dawała możliwość natychmiastowego odczytu własnej pozycji z ekranu GPSa i niebawem okazało się, że znajomość astronawigacji już nie jest niezbędna.

Astronawigacja sekstantem

Od tamtego czasu minęło grubo ponad 20 lat. System GPS całkowicie zawładnął nawigacją i to nie tylko oceaniczną, ale nawet tą na śródlądziu. A sekstanty leżą bezużytecznie w szafach i tylko nieliczni wciąż wiedzą jak nimi się posługiwać.

Czy warto je stamtąd wyciągać? Czy warto uczyć się astronawigacji, jeśli na współczesnym GPSie odczytamy nie tylko bieżąca pozycję, ale możemy wytyczyć trasę po której autopilot będzie prowadził jacht? Warto. Choćby dlatego, bo w 1992 roku podczas Wojny w Zatoce Amerykanie wyłączyli system GPS dla użytkowników cywilnych. Znane też są całkiem świeże przypadki, gdy jacht w sztormie utracił wszelkie źródła zasilania i tym samym przestały działać urządzenia elektroniczne znajdujące się na pokładzie. W takich sytuacjach pozostaną do dyspozycji tylko tradycyjne metody, nawigacja zliczeniowa i astronawigacja. Jest też jeszcze jeden argument za. Kapitan który umie, który posiadł tą „tajemną” wiedzę wyznaczania pozycji z astro, będzie się cieszył autentycznym podziwem załogi

Jak wyznaczyć pozycję korzystając z tego, iż na niebie widzimy Słońce, gwiazdy czy planety? Zawsze wykonujemy pomiar wysokości danego ciała niebieskiego nad linią widnokręgu. To pozwala na wykreślenie linii pozycyjnej, czyli linii na której się znajdujemy. Jeśli wykonamy drugi pomiar wysokości innego ciała niebieskiego (czy nawet tego samego, ale po kilku godzinach), to będziemy mogli wykreślić druga linię pozycyjną. Punkt przecięcia obu linii pozycyjnych wskaże naszą pozycję.

Warunkiem koniecznym do wykreślenia linii pozycyjnej jest znajomość pozycji ciała niebieskiego, a dokładniej znajomość pozycji jego rzutu na powierzchnię Ziemi. Dla lepszego zrozumienia wyobraźmy sobie, że Słońce czy gwiazda znajduje się na wierzchołku gigantycznej wieży prostopadłej do powierzchni kuli ziemskiej. Do wyznaczenia linii pozycyjnej potrzebujemy współrzędne podstawy owej wieży. Na szczęście współrzędne Słońca, Księżyca, planet i kilkudziesięciu gwiazd są skatalogowane i możemy je znaleźć w odpowiednim almanachu. Zamieszczone tam dane umożliwiają obliczenie dokładnego położenia rzutu danego ciała niebieskiego dla chwili pomiaru.

 

Nieco upraszczając można powiedzieć, że pomiar wysokości ciała niebieskiego pozwoli na wykreślenie okręgu o średnicy zależnej od zmierzonej wysokości, którego środkiem będzie punkt nad którym znajdowało się ciało niebieskie. Pomiar wysokości drugiego ciała niebieskiego da nam drugi taki okrąg. Z pewnością znajdujemy się w jednym z dwóch punktów przecięcia obu okręgów. A w którym? To dość łatwo można określić.

Pomiar ciała niebieskiego

Tak w zarysie wygląda idea wyznaczania pozycji z pomiarów wysokości ciał niebieskich. W książce „Astronawigacja krok po kroku” mojego autorstwa, wydanej przez wydawnictwo „W może”, tak jak w tytule „krok po kroku”, opisałem wszystko co jest niezbędne do wyznaczenia własnej pozycji. Po jej przeczytaniu bez większych problemów będziecie posługiwać się sekstantem, wykonywać pomiary i samodzielnie wyznaczać swoje położenie bez posługiwania się elektroniką. Takie ćwiczenia można to robić niemal na każdym morskim rejsie, wystarczy poczekać aż w miejscu linii brzegowej pojawi się widnokrąg.

Doskonałą okazją do sprawdzenia swoich umiejętności w praktyce, są coroczne bałtyckie regaty „Classic Cup” (zazwyczaj na trasie Hel – Olandia i Olandia – Hel), których podstawową zasadą jest nawigowanie bez elektroniki. Zapewniam was, że to olbrzymia frajda i satysfakcja tak przepłynąć Bałtyk i dotrzeć do celu. Później z takimi umiejętnościami praktycznymi ewentualne awarie elektroniki jachtowej wydadzą się mniej straszne.

Podczas większości moich rejsów mam na pokładzie sekstant i almanach. Dzięki temu każdy kto tylko zechce może zgłębiać ową „wiedzę tajemną” jaką jest wyznaczanie własnej pozycji bez wszechobecnego systemu GPS. 

Kapitan Mariusz Główka

Mariusz Główka 

Autor kilkudziesięciu artykułów o tematyce żeglarskiej opublikowanych w miesięczniku „Żagle” oraz książek: „Poradnik żeglarski” i Astronawigacja krok po kroku”. Jestem żeglarzem uniwersalnym. Żegluję po wielu akwenach, od Wisły po ocean. Dwukrotnie przepłynąłem Atlantyk, ze wschodu na zachód i z zachodu na wschód. Ale uwielbiam też relaksowe żeglowanie po Mazurach moją łódką „Szaman3”. Bakcyl żeglowania dopadł mnie w 1988 roku i zawsze wszystkich ostrzegam, to choroba na którą nie ma antidotum. Trzyma do końca życia. A mówiąc już serio, to żeglowanie jest dla mnie najfajniejszym sposobem spędzania urlopu i generalnie wolnego czasu. Pozwala poznawać świat i co najważniejsze, wspaniałych ludzi

Prowadzone rejsy w ramach Fundacji 4 Kontynenty:

Arktyka 2017 Śladami Ginących Lodowców
Wyprawa Dookoła Wysp Brytyjskich 2018
Atlantyk 2019  Kuba – Palma de Mallorca
Wielka Flota Małych Ludzi – rejs w Grecji 2019
I Love Norway 2020

Rejs z astronawigacją
Kategorie
Fundacja 4 Kontynenty

Fundacja 4 Kontynenty Team

To my tworzymy zespół Fundacji 4 Kontynenty

Ekipa tworząca zespół Fundacji 4 Kontynenty to osoby pozytywnie zakręcone.  Na co dzień pracujemy w prywatnych firmach. Jesteśmy lekarzami, managerami, nauczycielami, monterami, magazynierami, architektami, programistami, budowlańcami, instruktorami, kierowcami, czy logistykami. Swoje pasje realizujemy poprzez organizację różnych eventów Fundacji 4 Kontynenty, na które zapraszamy każdego chętnego i ciekawego świata oraz przygód. Chętnie dzielimy się swoim doświadczeniem, wiedzą i umiejętnościami. Nasze działania są całkowicie non profit, nikt z nas nie pobiera wynagrodzenia za działalność w Fundacji 4 Kontynenty. 

Poniżej przedstawiamy Wam nasze sylwetki. Każdy napisał sam o sobie, choć nie było to łatwe…

Zarząd Fundacji 4 Kontynenty

Leszek podróżnik

Leszek Warchoł

Zapalony żeglarz i podróżnik. – Lubię brać udział w regatach, preferuje dobrą zabawę. Żeglarstwem zarażam innych i robię to skutecznie jako instruktor. Posiadam praktykę w szkoleniach dzieci i młodzieży Z dobrą kompanią popłynę w każdy rejs. Przy okazji zabiorę ze sobą gitarę i dużo dobrego humoru.

 

Mariusz „Mario” Noworól

Jestem zapalonym podróżnikiem, żeglarzem, rowerzystą. Z pasją angażuję się w projekty, które pomagają innym rozbudzać ciekawość świata. Marzę, aby razem z Fundacją, wielu młodych ludzi przeżyło wspaniałe chwile na morzach i oceanach. Zwłaszcza ci, dla których podobne wyprawy mogą być tylko marzeniem. Wierzę, że wspólnie z przyjaciółmi, którzy zdecydowali się pomóc w realizacji tych wypraw, doprowadzimy projekt do szczęśliwego finału.

Mariusz Noworól podróżnik i skipper

Inicjatorzy naszych przedsięwzięć - Góry , Trekking

ekipa tworząca zespół Aneta Matula podróżnik górski

Aneta Matula

Zwariowana marzycielka, która wyznacza sobie cele i uparcie do nich dąży, szukając wiecznie nowych wyzwań. Fotomodelka, podróżniczka kochająca góry wysokie, plecak i buty trekkingowe oraz adrenalinę. Europę zamierza zwiedzać dopiero na emeryturze. Wesoła, szczera i spontaniczna… Dzięki mężowi spełniła swoje największe marzenie – pilotowała samolot ultralekki. Od niedawna pasjonatka świata podwodnego.

Krzysztof Matula

Jego osobowość oddaje w pełni przysłowie: Cicha woda brzegi rwie. Nie ma chyba rzeczy, których by nie spróbował. Uwielbia wyzwania i ciągle szuka nowych. Twierdzi, że każdy pomysł podróży czy wspinaczki górskiej jest dobry. Wszystko jest do zrobienia, ale tylko wtedy, gdy jest dobrze przemyślane i zorganizowane. Racjonalista, potrafi swoimi pomysłami zaskoczyć nawet samego siebie! Fotograf z zamiłowania, programista z zawodu. Obecnie pracuje nad budową kolejnego drona, którym będzie mógł filmować w locie. 

ekipa tworząca zespół Krzysztof Matula podróżnik
ekipa tworząca zespół Grzegorz Grochowski podróżnik

Grzegorz „Grochu” Grochowski

Z górami miałem styczność „od zawsze’”, gdyż pochodzę z Ziemi Sądeckiej i od dziecka miałem je przed oczyma. W latach szkolnych zacząłem je poznawać bliżej, najpierw przez wyjazdy kolonijne, a w czasach licealnych już samodzielnie z innymi wariatami. Z czasem tak więc się zrobiło, że zamiast patrzeć z dolin na góry – zacząłem z gór patrzeć w doliny. I jakoś tak potem już poszło.

Arek Palczak

Jestem łysy bo testosteronu potrzebuję na wyprawy w wysokie Alpy. Łucznictwo i fotografia to dwie kolejne pasje, w których się odnajduję. Wrażliwy na piękno przyrody i krzywdę innych. Chyba wystarczy. Narcyzem nie jestem.

ekipa tworząca zespół Arek Paluczak podróżnik
ekipa tworząca zespół Asia i Rafał czyli Romki na końcu świata

Romki na końcu Świata – Joanna i Rafał

Człowiekiem jestem i nic, co ludzkie nie jest mi obce. Staramy się żyć zgodnie z tą regułą i poznawać cały świat. Na wszelkie dostępne sposoby.

Kategorie
Blog

Jest taki dzień który musiał wydarzyć się – Porta Sailing Team

Ostani dzień na jachcie (10 lipca) – czas wracać.. Kupujemy pamiątki dla rodzin, pakujemy się i przygotowujemy jacht do przekazania kapitanowi Staszkowi Roziewskiemu prowadzącemu kolejny etap wyprawy Fundacji 4 Kontynenty „I Love Norway 2019” – Porta Sailing Team. Energia, która towarzyszyła załodze do wczoraj, dziś jakby zgasła. Chyba mimo zmęczenia, trudno nam uwierzyć, że to już koniec naszego etapu. Jeszcze tylko skromny obiad, wspólne pamiątkowe zdjęcie i ruszamy na lotnisko, które na nasze szczęście w Bodø znajduje się bardzo blisko portu. Na lotnisku spotkamy Staszka z jego załogą. Wymiana uścisków dłoni, życzenia szczęśliwej podróży. Po chwili jesteśmy już w samolocie do Gdańska. Żegnamy Norwegię lecąc „żelaznym orłem” z nadzieją, że jeszcze nie raz tu powrócimy. Dziękujemy wszystkim którzy nas wspierali w trudnych chwilach i kibicowali naszej niezwykłej przygodzie. Życzymy stopy wody pod kilem wszystkim żeglarzom, którzy pozostają w morzu! Pozdrawiamy – Michał, Mietek, Andrzej, Bożena, Piotrek, Krzysiek i Janek. Ahoj!

Michał

Michale dziękujemy Ci za twoje niesamowite relacje z pokładu jachtu. Jesteś dla nas gwiazdą tego rejsu i już nam brakuje twoich opowieści. Do zobaczenia już wkrótce. 

Zespół Fundacji 4 Kontynenty

Kategorie
Żeglarstwo

Fiku Miku po Bałtyku, czyli czwarta edycja największej majówki pod żaglami na Morzu Bałtyckim z Fundacją 4 Kontynenty dobiegła końca

Fiku Miku po Bałtyku, czyli czwarta edycja największej majówki pod żaglami na Morzu Bałtyckim z Fundacją 4 Kontynenty dobiegła końca. W tym roku żeglarze popłynęli do Szwecji, by uczcić 100 lat relacji dyplomatycznych Szwecji i Polski. 

W majówkowy rejs żeglarze wypłynęli 27 kwietnia z Górek Zachodnich. Rejs trwał siedem dni i zaczął się w Narodowym Centrum Żeglarstwa AWFiS. Tu na 63 żeglarzy z różnych rejonów Polski czekało osiem jachtów, sprawdzonych już w poprzednich rejsach Fundacji 4 Kontynenty. Najpierw jednak odbyło się spotkanie żeglarzy z Januszem Maziaszem, kierownikiem bazy ratowniczej Morskiej Służby Poszukiwania i Ratownictwa w Górkach Zachodnich. Podczas spotkania Szef gdańskiego SAR przekazał żeglarzom wiele cennych rad dotyczących bezpieczeństwa na morzu. Poprosił, by żeglarze zanotowali sobie nr telefonu do SAR: +48 505 050 971. 

Po spotkaniu były koncert i kolacja. Popularne szanty wyśpiewał i zagrał żeglarzom Grzegorz Tyszkiewicz. Kameralna sala pozwoliła docenić talent i niezwykły, mocny głos znanego wykonawcy. Po kolacji w tawernie NCZ AWFiS, wszyscy spotkali się na tarasie, by na tle mariny zrobić wspólne zdjęcie. 

Punktualnie o godzinie ósmej wieczorem osiem jachtów Fundacji 4 Kontynenty wyruszyło z Górek Zachodnich i obrało kurs na Visby na Gotlandii. Bałtycki wicher nie był dla żeglarzy łaskawy. Już pierwszej nocy przywitał flotyllę deszczem, burzą i szkwałami, które na szczęście nie były długotrwałe i intensywne.. W kolejne dni Neptun okazał się łaskawszy. Pewnie dlatego, że spora część załogantów oddała za burtę należny hołd władcy mórz. Przyjazna atmosfera sprzyjała żegludze, a żeglarzom nie przeszkadzały nawet temperatura powietrza w okolicach 10st C i wiatr, który zdecydował się mocno wiać i napędzać nasze jachty.

W Visby powróciły zdrowie i humor. Był czas na odpoczynek, zwiedzanie i wspólną zabawę. To niewielkie, urokliwe, zadbane i czyste miasteczko o tradycjach hanzeatyckich posiada liczne zabytki: stare magazyny, spichlerze, ruiny kościołów, katedra i mur obronny. Ma bogatą i ciekawą, sięgającej X wieku historię, założonego przez średniowiecznych Wikingów miasteczka. W przeszłości miasto było świadkiem wydarzeń związanych z najazdami Duńczyków, Niemców oraz zwykłych piratów. Dziś Visby jest popularnym ośrodkiem turystycznym, chętnie odwiedzanym w letnim sezonie. Poza sezonem ruch jachtów w marinie jest zdecydowanie mniejszy, ale spotkanie załóg z Polski jest bardzo prawdopodobne. Sama Gotlandia jest również bardzo ciekawa, ale turyści znacznie rzadziej się zapuszczają w głąb wyspy. Pomocna tutaj może być wypożyczalnia rowerów, samochodów i motocykli. Wypożyczalnia znajduje się w recepcji mariny. Dwóch uczestników wyprawy skorzystało z tej możliwości, i po całodziennej wycieczce motocyklowej wrócili zachwyceni.

IFramePo sprawdzeniu prognozy pogody i uważając na możliwe o tej porze roku sztormy, flotylla wyruszyła w dalszą podróż. Południowy wiatr ułatwił szybki przelot do wybrzeży kontynentalnej Szwecji. Następnie, jakby na zamówienie odwrócił się na południowo-zachodni, umożliwiając żeglugę w cieśninie kalmarskiej, między szwedzkim szkierowym wybrzeżem a Olandią. Po dobie żeglugi bajdewindem, a pod koniec na silnikach, wszystkie jachty pojawiły się przy kei w Kalmarze. Postój nie był zbyt długi, ponieważ program rejsu był mocno napięty. Nawet ten krótki czas pozwolił wypocząć – żeglarze zachwycali się komfortem i czystością portowej infrastruktury i uruchomioną specjalnie dla nich sauną – i zwiedzić starówkę oraz piękny zamek kalmarski, ważny element szwedzkiej historii i kultury. Twierdza w ciągu swojej wielowiekowej historii była wielokrotnie oblegana przez różne wojska. Warto odnotować, że w 1589 roku zamek kalmarski był zdobyty w przez wojska króla polskiego Zygmunta III Wazę. Rejs jednak miał podkreślić to, co łączy narody polski i szwedzki. Dlatego żeglarze włożyli specjalne, przygotowane na ten cel oficjalne koszulki rejsu, z symbolami podkreślającymi setną rocznicę nawiązania stosunków dyplomatycznych między Polską a Szwecją.Stojące w marinie jachty odwiedziła przedstawicielki miasta Kalmar: Lindy Peterssonz Departamentu Zagranicznego, Elisabeth Heimark-Sjögren zastępca szefa Parlamentu Kalmar przekazały na ręce Mariusza Noworóla, Prezesa Fundacji 4 kontynenty, inicjatora i organizatora żeglarskiej majówki drobne upominki dla żeglarzy. W podziękowaniu za gościnę żeglarze podarowali miastu flagę Fundacji 4 Kontynenty, i jak sami podkreślali: – Kalmar skradło nasze serca, na pewno tu jeszcze wrócimy. 

W drogę powrotną na Hel, wiatry sprzyjały żegludze. Szybki przelot na południową stronę Bałtyku trwał ok. 1,5 doby. W Helu jachty pojawiły się w sobotę rano. Czas załogom upłynął na odpoczynku i zwiedzaniu. Hel oferuje sporo atrakcji. Jest tu fokarium, latarnia morska, spacery, plaża i umocnienia wojenne. Wieczorne spotkanie w tawernie Kapitan Morgan, przy smacznej rybce i muzyce pełne było wrażeń i wspomnień kończącego się właśnie rejsu. Rozmowy, tańce i śpiewanie szant trwały do białego rana. 

Rejs zakończył się 5 maja w Górkach Zachodnich, ale żeglarze już planują już następne rejsy i spotkania. Nawiązane kontakty i przyjaźnie na pewno zaowocują licznymi wyprawami, i może nie tylko żeglarskimi.

I tutaj dochodzimy do miejsca, gdzie koniecznie trzeba podziękować 

– Fundacji 4 Kontynenty za organizację największej żeglarskiej majówki akwenu Morza Bałtyckiego 

– sponsorowi firmie Porta KMI Poland 

– ratownikom z SAR z Górek Zachodnich za szkolenie, śledzenie wyprawy i gotowość do niesienia pomocy,

– Grzegorzowi Tyszkiewiczowi za świetną zabawę na koncercie,

– Patronat medialny Miesięcznik Żagle 

– Marszałkowi Województwa Dolnośląskiego

– Marszałkowi Województwa Małopolskiego 

– Maciejowi Szafran który reprezentował Narodowe Centrum Żeglarstwa AWFiS

– Ambasadzie Królestwa Szwecji w Polsce – Pani Bratumiła Pettersson Koordynatorka ds. Komunikacji i Promocji Szwecji, Pani Konsul Magdalena Pramfelt

– Jolancie Murawskiej z Kancelarii Prezydenta Miasta Gdańsk 

– kapitanom i załogom za świetną zabawę i promocję żeglugi na Morzu Bałtyckim

Flaga na maszt Bałtyk jest nasz, piękny i urokliwy. Jeszcze wciąż z nieznanymi lądami czekające na swoje odkrycie. „Nieznane lądy Bałtyku” to kolejna wakacyjna propozycja rejsu wzdłuż wybrzeży naszego Morza Bałtyckiego.

Marcin Filipiak

Kategorie
Blog

Helsinborg-Varberg

Rano wiatr zelżał i mogliśmy ruszać dalej. Prognozy były korzystne, więc postanowiliśmy płynąć na wyspę Anholt. Wyszliśmy z portu w dobrych humorach, nie musimy już uciekać przed statkami i promami, zapowiada się miła żegluga. Obraliśmy kurs na północny zachód i tu niespodzianka – wiatr prosto w dziób…. Może się odkręci? Po 2 godzinach „orania pod wiatr” z prędkością około 1 kn nasze zdziwienie rosło… Sprawdziliśmy jeszcze raz wszystkie dostępne prognozy i nic – żadna, absolutnie żadna nic nie mówi o takim kierunku wiatru… Mamy prywatny, nielegalny wiatr? O odkrętce też nie ma mowy. Przeszliśmy najwęższe miejsce, postawiliśmy żagle i płynęliśmy najostrzej jak się dało. Marzenia o wyspie Anholt oddalały się coraz bardziej i w końcu zostały za lewą burtą. Tak czasem bywa, pogoda zawsze ma rację. Ale co będzie dalej? Kierunek wiatru zmienił nasze plany, ale płynęło się całkiem szybko, postanowiliśmy więc dopłynąć dość daleko, na wszelki wypadek, gdyby kolejne prognozy również się nie sprawdziły. Po dniu i nocy płynięcia pod wiatr, około 6 rano zacumowaliśmy w Varbergu.

Kategorie
Blog

Allinge-Falsterbo

W Allinge nikomu się nie spieszy, turystów jeszcze niewielu, chociaż w miasteczku nie brakuje hoteli i domów wypoczynkowych zapraszających uroczymi podwórkami pełnymi kwiatów i stolików przy których kawa smakuje wyśmienicie. Poddaliśmy się spokojowi Bornholmu i spacerowaliśmy malowniczymi uliczkami i brzegiem morza podziwiając kamieniste plaże w świetle zachodzącego słońca. Wielkie namioty, rozstawiane wzdłuż brzegu zapowiadały jednak zmianę nastroju, Folkemodet 2018 sprawi, że będzie głośno i radośnie, oj będzie się działo….

Ale tego nie usłyszymy, pora ruszać w kierunku Kopenhagi.  Wygraliśmy drogę „na skróty” – przez Falsterbo. Pogoda się nie zmieniła, znów jachting w słońcu, coraz bardziej tęskniliśmy za prawdziwym wiatrem. W spokojnym tempie dotarliśmy do Falserbo, most jednak był już zamknięty, więc musieliśmy czekać do rana, przycumowani do burty brytyjskiego jachtu.

Kategorie
Blog

Fiku Miku po Bałtyku, czyli Romki na Końcu Świata, vol. 2

Po raz kolejny mam przyjemność zrelacjonować Wam przebieg naszej ostatniej wyprawy. Tym razem obracający się dookoła glob wytyczył nam nowy kierunek. Nieuchwytny Koniec Świata można było zobaczyć na własne oczy na wodach Bałtyku. Wiedzeni doskonale opracowanym planem, jako pierwszy znaczący cel całej armady pod banderą 4 Kontynenty, obraliśmy Bornholm. A cóż stało się po drodze, z jakimi sztormami mieliśmy się zmierzyć, i czy ziściły się nasze plany… o tym – przeczytajcie.

W sobotę, 29.04.2017 r., nasza dzielna załoga, tak jak 10 pozostałych, zaokrętowała się w Gdyni na jacht. S/Y Ruth miała od tej pory na 8 dni stać się naszym domem na dobre i na złe. I już – ształujemy prowiant, a kapitan Zbynio wydaje komendę na odejście od kei. Wypływamy w krótki rejs rozpoznawczy do Górek Zachodnich. Nowoczesny jacht idzie jak złoto – mamy farta – Ruth to wybitnie szybka jednostka, którą jak się później okaże – będziemy zostawiać wszystkich w tyle.

Górki Zachodnie witają nas wesoło powiewającymi banderami klubowymi 4K – są dosłownie wszędzie, a cała marina przejęta została przez naszych uczestników. Nawiązujemy nowe znajomości a integracji pomaga osławiona kawa po kapitańsku, czyli specjalność naszego osobistego kapitana Zbyszka. Pogoda sprawdzona i jest decyzja – w niedzielę uderzamy na Hel i po krótkim postoju, na noc obieramy kurs na Łebę. Nasze nocne pływanie z niedzieli na poniedziałek skutkuje:

  • Chorobą morską części załogi;
  • Zmęczeniem pozostałej części, która chorobie nie podlegała;
  • Dopłynięciem i przekroczeniem główek portowych w  Łebie;
  • Zadowoleniem i pierwszym porannym toastem z serii „za cudowne ocalenie”.

A dalej – jak to typowe portowe życie – tańce śpiewy i hulanki przy ognisku do białego rana. W Łebie polecamy wyjazd na największe wydmy w Polsce. Zdecydowanie najbardziej korzystnym środkiem transportu jest rower – ogromne tłumy okupują meleksy a kolejki nie mają końca.

Jeżeli byliście już na morzu to wiecie, a jeżeli nie, to w tym miejscu pragnę wszem i wobec uświadomić, jak ważnym elementem żeglarstwa jest pogoda. To właśnie dzięki jej kaprysowi, we wtorek zapada decyzja ligi kapitańskiej – „odpuszczamy Bornholm, bo wiatr nie sprzyja. Zmiana kursu na szwedzką Karlskronę”. Tłumacząc zarządzenie, w naszej obecnej sytuacji płynięcie w kierunku Bornholmu jest po prostu bez sensu. Wiatr wieje idealnie od dziobu, a nie przyjechaliśmy tu nabijać mili na silniku. Tak więc, moi drodzy, pogoda daje nam silnego kopniaka, ale pływając po Bałtyku musimy być elastyczni, zwarci i gotowi na jej kaprysy.

W tym momencie, zgodnie z planem, ma miejsce odłączenie dwóch jachtów, które prowadzą dalej wyprawę Śladami Ginących Lodowców. S/Y Bystrze i S/Y Sifu obierają kurs w kierunku dalekiej północy. Czeka je jeszcze wiele dni żeglugi i zmian wacht zanim dotrą do swego przeznaczenia, czyli granicy północnego lodu.

We wtorek do południa wyruszamy dalej. Dzielna wachta kambuzowa, w osobach Asi i Tomka przygotowuje smakowite danie na pełnym morzu i w pełnym przechyle. Niestety, rozchorowana część załogi oddaje go Neptunowi, nie mając pożytku z jego konsumpcji. Dojście i zacumowanie w Karlskronie zajmuje nam 23 godziny. Dosyć ciężkie 23 godziny – wiatr tężeje, wielokrotnie przekraczamy tory wodne dużych jednostek pływających. Jeżeli będziecie kiedyś na Bałtyku, to zrozumiecie dlaczego trzeba mieć oczy dookoła głowy i ciągle obserwować pozycje innych jednostek. Zdarzyli się już tacy, którzy słono zapłacili za swoją nieuwagę.

Gdy dopływamy do Karlskrony, załoga jachtu Chiron 2, gotując się na zasłużony spoczynek, radośnie świętuje swoją pierwszą pozycję w armadzie, oraz oczywiście „cudowne ocalenie”. Tuż za rufą ostatniej jednostki naszej armady, okno pogodowe zamyka się. Wiatr wzmaga się do ponad 7 w skali Beauforta a przez myśli kilku członków wyprawy przebiega niepokojąca myśl „zostaniemy tu na zawsze!”. Nie zrażeni sztormowymi warunkami, ukryci w cichym porcie, przełączamy się w tryb turystyczno – towarzyski. Zwiedzamy miasto i kosztujemy słynnych lodów. Jacht Faworyt prześciga wszystkich w sztuce kulinarnej, serwując nawet nieproszonym gościom kluski śląskie własnej produkcji z roladą, naleśniki, placki ziemniaczane i zapiekanki. W tamtejszym kambuzie królują rodowite ślązaczki – Kamila i Kasia oraz sam kapitan jednostki, czyli „Bosman”. W oczekiwaniu na kolejne okienko pogodowe zwiedzamy malowniczą wyspę Aspö. Dopiero tam podziwiać się daje typowe szwedzkie budownictwo z kolorowymi drewnianymi domkami. Karlskrona zdecydowanie należy do nowoczesnych, w dużej mierze betonowych miast. Jednak nie zrażajcie się. Gdy tu będziecie, nie zapomnijcie o punktach must be/ must see, czyli:

  • Starówce;
  • Lodach na starówce;
  • Największym w Szwecji drewnianym kościele;
  • Licznych wysepkach z zachowanymi w różnym stopniu fortyfikacjami, połączonymi z lądem mostami;
  • Oraz wypiciu śmieszne woltarzowego piwa.

Morze cichnie – w piątek rano obieramy kurs południowy w kierunku polskiego wybrzeża. Nasz jacht oraz Elektra i Kacyk mają niezwykłe szczęście – po wyjściu z portu mija nasz szwedzki okręt podwodny wracający z rutynowych manewrów. Uwieczniamy to na licznych zdjęciach, ponieważ widok jest niecodzienny. Morze mocno zafalowane, jednak wraz z czasem jego stan uspokaja się, aż do prawie całkowitej flauty koło godziny 0500. Znowu przychodzi nam manewrować między licznymi jednostkami oraz na dodatek rybakami rozkładającymi sieci.

Na Hel przypływamy jako pierwsi. Jak słyszymy przez radio, nasza najmniejsza jednostka S/Y Kacyk ma problemy techniczne. Dzielna kapitan Aga już drugi raz na tym rejsie boryka się z trudnościami, jednak na pomoc przychodzi S/Y Faworyt, który bezpiecznie eskortuje ich do portu. Pomimo zmęczenia, większość załóg decyduje się wstąpić do najsłynniejszej tawerny na polskim wybrzeżu – Kapitana Morgana. Szanty i morskie opowieści ciągną się do późna w nocy – to w końcu nasza impreza pożegnalna. Komandore Mario zamyka wyprawę przemówieniem, podczas którego przedstawia plany na przyszły rok. 4K nie osiadają na laurach – przyszłoroczna majówka ma być jeszcze świetniejsza niż dwie poprzednie. W doskonałych humorach rozchodzimy się na jachty, aby w niedzielę rano szybko skierować się do portów macierzystych. Wszyscy, oprócz S/Y Bystrze i S/Y Sifu, które są w drodze ku lodowcom, zdają jachty i obierają kurs na dom. Co dobre, szybko się kończy.

Tradycyjnie, mała dawka cyklu „Drobne Ciekawostki Cieszą”:

  • Szwedzi mają ciekawe podejście do sprzedaży produktów spożywczych. Lody sprzedawane są na tony, ale za to Wasz wybór ogranicza się tylko do jednego, dwóch lub trzech smaków. Chcąc więc spróbować trzech z nich (a wybór jest ogromny), musisz zamówić 9 wielkich gałek, a do pomocy w ich konsumpcji zaprosić pumę. Nasza załogantka Kasia określiła to jako „crazy philosophy” (szalona filozofia), za co w geście przyjaźni i na obłaskawienie dostała od obsługi darmową kawę.
  • Piwo w Szwecji to prawdziwie ciekawy przypadek. Aby obywatel nie popadł w nadmierny alkoholizm, opiekuńcze państwo redukuje procenty złotego trunku do wartości 2,8 do 3,5%. Z kolei winogronowy napój bogów, w trosce o szwedów zostaje przekształcony w 0,5% lekko podfermentowany sok. Cóż za szczęśliwy naród, kiedy własne państwo tak opiekuńczo dba o jego zdrowie i dobrą kondycję psychiczną.

I, jak zawsze niezbędne Dobre Rady Wujka Rafała, bez których nie przeżyjecie w trudnych warunkach:

  • Pamiętaj, że wybór kapitana to niezwykle istotna sprawa. Z dobrym kapitanem kawa zawsze smakuje lepiej.
  • Jeśli nie masz żołądka ze stali, przed wyjściem w morze nie przejadaj się rybą ze smażalni. Jeżeli będziesz miał szczęście, zawartość Twojego żołądka wyląduje za burtą, a jeżeli nie, pod własnymi nogami w koi.
  • Ciesz się, kiedy tylko możesz sikaniem na stojąco na lądzie. Na morzu nie będzie Ci to dane, ponieważ zalecenia kapitana są bardzo rygorystyczne w tym względzie.
  • Ciesz się w ogóle każdą chwilą, bo rejs na Bałtyku to zajebista sprawa.

Tak wyglądała wyprawa oczami I oficera jednostki S/Y Ruth. Po raz kolejny uświadomiliśmy sobie, że warto ruszyć z domu, ku przygodzie. Drodzy Czytelnicy, porzućcie choć na chwilę codzienność, wyłączcie atakującą „ziemniakTV” i wyruszcie z nami w kolejną wyprawę w poszukiwaniu Końca Świata. Zawsze pamiętajcie, że chcieć, znaczy móc.




















Kategorie
Żeglarstwo

Fiku miku po Bałtyku – Majówka pod żaglami 2017 z Fundacją 4 Kontynenty

Fiku Miku po Bałtyku – Majówka 2017 Fundacji 4 Kontynenty i start wyprawy Arktyka 2017– śladami ginących lodowców

To już druga edycja majówkowego rejsu po Bałtyku organizowana przez Fundację 4 Kontynenty. Pierwsza odbyła się w 2016 roku. Wzięło w niej udział 70 osób. Tym razem grono się powiększyło do 90. A i okazja trochę się zmieniła. Razem z majówką ruszyła wyprawa na Arktykę pod tytułem Arktyka 2017 – Śladami Ginących Lodowców oraz Arktyka 2017 – Nordkapp.

Uczestnicy imprezy spotkali się 28 kwietnia w sobotę w marinie w Górkach Zachodnich – Gdańsk, aby w niedzielę z rana ruszyć flotyllą 10 jachtów na zachód.

W sobotę nastąpiło zaokrętowanie uczestników, zaprowiantowanie, szkolenia BHP oraz integracja. Część uczestników znała się już z wcześniejszych rejsów, jednak dołączyło do nas sporo nowych osób, które szybko zintegrowały się z pozostałymi. 3 jachty dopłynęły popołudniem do mariny, aby z wszystkimi wystartować następnego dnia z tego samego miejsca.

W niedzielę o 1100 wszystkie 10 jachtów wyruszyło z Mariny za pierwszy punkt obierając Hel. Droga przebiegła na silniku, gdyż prawie nie wiało i kierunek wiatru na domiar złego był północny. Niby niewielka martwa fala dała się niektórym załogantom we znaki. Byli i tacy, co chcieli zrezygnować, ale ich silna wola płynięcia pozwoliła przezwyciężyć strach przed chorobą morską. Postój na Helu trwał tylko 4 godziny. O 2000 wszystkie jachty wyszły na nocny przelot do Łeby, w której czekały nas kolejne atrakcje. Osoby pierwszy raz płynące w morski rejs miały okazję zapoznać się ze światłami na wodzie. Niektórzy nawet organizowali quizy jak rozróżnić, w którą stronę płynie jacht, po światełku zielonym/czerwonym/białym, w którym miejscu jesteśmy określając na podstawie świateł latarni itp. Wiało na tyle przyjemnie z północnego-wschodu, że mogliśmy płynąć na żaglach. Kilka załóg urządziło sobie mini regaty.

Do Łeby dotarliśmy nad ranem około 0900. Część osób postanowiła odpocząć, większość jednak ruszyła na miasto wziąć udział w wydarzeniach organizowanych z okazji majówki w Łebie, m.in. koncert. Można było również wypożyczyć za darmo rowery i wybrać się na przejażdżkę. Wieczorem o 2100 rozpoczęło się ognisko. Prezes Mariny – Adam Krupa oficjalnie wszystkich przywitał, męski chór LeonVoci zainaugurował śpiewy i impreza rozpoczęła się na dobre trwając do samego rana.

We wtorek czas było ruszać dalej. W planie wszyscy mieliśmy płynąć do Ronne na Bornholmie, jednakże prognoza na kolejne dni nie była sprzyjająca na powrót do Gdańska. Dlatego kapitanowie podjęli decyzję o rozłączeniu się na wyjściu z Łeby. Jacht s/y Sifu of Avon i s/y Bystrze skierowały się na zachód, s/y Abeba z najmłodszym załogantem Piotrusiem – niespełna dwulatkiem – pozostała przy polskim wybrzeżu, a pozostałe jachty popłynęły na północ do szwedzkiego portu Karlskrona. Na Bornholm i do Karlskrony z Łeby było mniej więcej po 110 Mm. Początkowo wiała mocna 6 co pozwoliło na szybkie płynięcie na żaglach. Byliśmy ciekawi, której ekipie uda się dotrzeć na miejsce jako pierwszej. Przez długi czas udawało nam się utrzymać łączność na radiu. Gdy flotylla naszych jachtów dotarła do Karlskrony po niespełna dobie, daliśmy znać, że jesteśmy na miejscu i okazało się, że s/y Bystrze i s/y Sifu of Avon przybyli na Bornholm niemalże w tym samym czasie.

W Karlskronie odebraliśmy kolejne prognozy pogody i ostrzeżenia o sztormie. Podjęliśmy decyzję, że dwa dni zostajemy w porcie. Ustawiliśmy się wszyscy obok siebie przy jednym pomoście. Wolny czas wykorzystaliśmy na zwiedzanie miasta, zakupy, odwiedzenie najlepszej lodziarni na rynku, wizytę w muzeum morskim (wstęp darmowy a eksponaty bardzo ciekawe) w czwartek nawet na wycieczkę na wyspę Aspö – jedną z piękniejszych wysp archipelagu Karlskrony, na której znajduje się twierdza Drottningsskär oraz charakterystyczne drewniane domki. W przerwach na zwiedzanie załoga s/y Faworyt przygotowywała przepyszne posiłki (placki ziemniaczane, naleśniki, kluski śląskie), na które zbiegały się załogi innych jachtów. To niesamowite, ale dla każdego starczyło jedzenia.

W piątek wiatr już tak mocno nie wiał a prognozy mówiły nawet o okresach ciszy. O 1100 oddaliśmy cumy i udaliśmy się w drogę powrotną do Polski. Kapitanowie zdecydowali się na obranie kursu na Hel. Przy wyjściu wiała znowu mocna 6. Między wysepkami archipelagu Karlskrony mijaliśmy się ze szwedzkim U-Bootem. Niespotykane zdarzenie mijać się z taką łodzią w ruchu. Wieczorem wiatr osłabł do 3 Bft aż w końcu nad ranem niemalże przestał wiać i musieliśmy wspomagać się silnikiem. Do rana załoga s/y Elektra eskortowała jacht s/y Kacyk z powodu ich podartego foka. Kiedy s/y Kacyk postanawił powędkować, rozdzieliliśmy się. Jak się później okazało, s/y Kacyk musiał prosić o pomoc w związku z problemami z silnikiem (niespodzianki tej załogi nie omijały). Na szczęście s/y Faworyt był w miarę blisko i wzięli Kacyka na hol aż do Gdańska. Na wieczór bez załogi s/y Kacyk i s/y Faworyt spotykaliśmy się na Helu w Pubie Morgan na imprezie pożegnalnej. Czekała tam również na nas załoga s/y Abeba z wspomnianym wcześniej najmłodszym uczestnikiem Piotrusiem. Ciekawostka – najstarszy uczestnik majówki zgodnie z patentem był urodzony w 1051 (to nie żart, taka data widnieje na patencie). Niezależnie od wieku, wszyscy świetnie się bawili i nikomu nie chciało się wracać.

Niestety w niedzielę rano wyruszyliśmy w drogę przez Zatokę do Gdyni (s/y Ruth i s/y Impression) oraz Górek. Wiało przyjemnie w plecy, więc trasę pokonaliśmy w nieco ponad 3 godziny. Chciałoby się popływać więcej… W porcie pakowanie, pożegnania i czas na powroty do domów.

Dziękujemy załogom: s/y Xela, s/y Abeba, s/y Ruth, s/y Faworyt, s/y Kacyk, s/y Elektra, s/y Impression, s/y Chiron 2 za spędzony wspólnie tydzień i życzymy powodzenia załogom s/y Bystrze i s/y Sifu of Avon w dalszej podróży na Arktykę.

Dołącz do wyprawy Arktyka 2017 Śladami Ginących Lodowców, informacje dostępne na stronie www.4kontynenty.pl

Agnieszka Zahorska