Fundacja 4 Kontynenty
Kategorie
Blog

Astronawigacja żeglarstwo pośród gwiazd

Astronawigacja – czy to na pewno wiedza tajemna?

Jeszcze w latach 90-tych XX wieku umiejętność obsługi sekstantu i wyznaczania własnej pozycji przy pomocy ciał niebieskich, nie była niczym nadzwyczajnym. Zarówno kapitanowie statków komercyjnych jak też i kapitanowie jachtów oceanicznych posiadali tę wiedzę. Ale wtedy też szybko wielu zachłysnęło się niesamowitą wygoda jaką dawała możliwość natychmiastowego odczytu własnej pozycji z ekranu GPSa i niebawem okazało się, że znajomość astronawigacji już nie jest niezbędna.

Astronawigacja sekstantem

Od tamtego czasu minęło grubo ponad 20 lat. System GPS całkowicie zawładnął nawigacją i to nie tylko oceaniczną, ale nawet tą na śródlądziu. A sekstanty leżą bezużytecznie w szafach i tylko nieliczni wciąż wiedzą jak nimi się posługiwać.

Czy warto je stamtąd wyciągać? Czy warto uczyć się astronawigacji, jeśli na współczesnym GPSie odczytamy nie tylko bieżąca pozycję, ale możemy wytyczyć trasę po której autopilot będzie prowadził jacht? Warto. Choćby dlatego, bo w 1992 roku podczas Wojny w Zatoce Amerykanie wyłączyli system GPS dla użytkowników cywilnych. Znane też są całkiem świeże przypadki, gdy jacht w sztormie utracił wszelkie źródła zasilania i tym samym przestały działać urządzenia elektroniczne znajdujące się na pokładzie. W takich sytuacjach pozostaną do dyspozycji tylko tradycyjne metody, nawigacja zliczeniowa i astronawigacja. Jest też jeszcze jeden argument za. Kapitan który umie, który posiadł tą „tajemną” wiedzę wyznaczania pozycji z astro, będzie się cieszył autentycznym podziwem załogi

Jak wyznaczyć pozycję korzystając z tego, iż na niebie widzimy Słońce, gwiazdy czy planety? Zawsze wykonujemy pomiar wysokości danego ciała niebieskiego nad linią widnokręgu. To pozwala na wykreślenie linii pozycyjnej, czyli linii na której się znajdujemy. Jeśli wykonamy drugi pomiar wysokości innego ciała niebieskiego (czy nawet tego samego, ale po kilku godzinach), to będziemy mogli wykreślić druga linię pozycyjną. Punkt przecięcia obu linii pozycyjnych wskaże naszą pozycję.

Warunkiem koniecznym do wykreślenia linii pozycyjnej jest znajomość pozycji ciała niebieskiego, a dokładniej znajomość pozycji jego rzutu na powierzchnię Ziemi. Dla lepszego zrozumienia wyobraźmy sobie, że Słońce czy gwiazda znajduje się na wierzchołku gigantycznej wieży prostopadłej do powierzchni kuli ziemskiej. Do wyznaczenia linii pozycyjnej potrzebujemy współrzędne podstawy owej wieży. Na szczęście współrzędne Słońca, Księżyca, planet i kilkudziesięciu gwiazd są skatalogowane i możemy je znaleźć w odpowiednim almanachu. Zamieszczone tam dane umożliwiają obliczenie dokładnego położenia rzutu danego ciała niebieskiego dla chwili pomiaru.

 

Nieco upraszczając można powiedzieć, że pomiar wysokości ciała niebieskiego pozwoli na wykreślenie okręgu o średnicy zależnej od zmierzonej wysokości, którego środkiem będzie punkt nad którym znajdowało się ciało niebieskie. Pomiar wysokości drugiego ciała niebieskiego da nam drugi taki okrąg. Z pewnością znajdujemy się w jednym z dwóch punktów przecięcia obu okręgów. A w którym? To dość łatwo można określić.

Pomiar ciała niebieskiego

Tak w zarysie wygląda idea wyznaczania pozycji z pomiarów wysokości ciał niebieskich. W książce „Astronawigacja krok po kroku” mojego autorstwa, wydanej przez wydawnictwo „W może”, tak jak w tytule „krok po kroku”, opisałem wszystko co jest niezbędne do wyznaczenia własnej pozycji. Po jej przeczytaniu bez większych problemów będziecie posługiwać się sekstantem, wykonywać pomiary i samodzielnie wyznaczać swoje położenie bez posługiwania się elektroniką. Takie ćwiczenia można to robić niemal na każdym morskim rejsie, wystarczy poczekać aż w miejscu linii brzegowej pojawi się widnokrąg.

Doskonałą okazją do sprawdzenia swoich umiejętności w praktyce, są coroczne bałtyckie regaty „Classic Cup” (zazwyczaj na trasie Hel – Olandia i Olandia – Hel), których podstawową zasadą jest nawigowanie bez elektroniki. Zapewniam was, że to olbrzymia frajda i satysfakcja tak przepłynąć Bałtyk i dotrzeć do celu. Później z takimi umiejętnościami praktycznymi ewentualne awarie elektroniki jachtowej wydadzą się mniej straszne.

Podczas większości moich rejsów mam na pokładzie sekstant i almanach. Dzięki temu każdy kto tylko zechce może zgłębiać ową „wiedzę tajemną” jaką jest wyznaczanie własnej pozycji bez wszechobecnego systemu GPS. 

Kapitan Mariusz Główka

Mariusz Główka 

Autor kilkudziesięciu artykułów o tematyce żeglarskiej opublikowanych w miesięczniku „Żagle” oraz książek: „Poradnik żeglarski” i Astronawigacja krok po kroku”. Jestem żeglarzem uniwersalnym. Żegluję po wielu akwenach, od Wisły po ocean. Dwukrotnie przepłynąłem Atlantyk, ze wschodu na zachód i z zachodu na wschód. Ale uwielbiam też relaksowe żeglowanie po Mazurach moją łódką „Szaman3”. Bakcyl żeglowania dopadł mnie w 1988 roku i zawsze wszystkich ostrzegam, to choroba na którą nie ma antidotum. Trzyma do końca życia. A mówiąc już serio, to żeglowanie jest dla mnie najfajniejszym sposobem spędzania urlopu i generalnie wolnego czasu. Pozwala poznawać świat i co najważniejsze, wspaniałych ludzi

Prowadzone rejsy w ramach Fundacji 4 Kontynenty:

Arktyka 2017 Śladami Ginących Lodowców
Wyprawa Dookoła Wysp Brytyjskich 2018
Atlantyk 2019  Kuba – Palma de Mallorca
Wielka Flota Małych Ludzi – rejs w Grecji 2019
I Love Norway 2020

Rejs z astronawigacją
Kategorie
Blog

Jachty stoją w porcie, a marina jest jak bezludna wyspa na horyzoncie

Obecna sytuacja jest dla wielu z nas bardzo frustrująca, można nawet powiedzieć, że wywołuje w nas uczucie bezsilności. Wielu z nas znalazło się w sytuacji bez wyjścia pozostając w swych domach na długie dni. Są jednak miejsca, gdzie trwają przygotowania do przyjęcia żeglarzy z całej Polski i świata. Takim miejscem jest Narodowe Centrum Żeglarstwa AWFiS w Gdańsku, które jest często dla nas pierwszą lub ostatnią mariną podczas rejsu. Pewnie chcecie wiedzieć, co się tam, nad brzegiem Zatoki Gdańskiej, dzieje?

Maciej Szafran z Narodowego Centrum Żeglarstwa AWFiS opowie nam, co obecnie słychać w marinie?

Mariusz Noworól: – Macieju jaki wpływa na waszą działalność obecna sytuacja z Covid -19 ?

Maciej Szafran: – Cześć Mariusz! Wygląda na to, że przyciągnęliśmy się myślami… Odezwałeś się w czasie, kiedy zazwyczaj organizowałeś u nas rejs „Fiku Miku po Bałtyku” z ramienia Fundacji 4 Kontynenty. Fakt, że go nie organizujesz w tradycyjnym terminie, to po części odpowiedź na Twoje pytanie. Mówiąc, od ogółu do szczegółu, sytuacja jest nie tylko złożona, ale również dynamiczna, chociażby w kontekście zmieniającego się błyskawicznie prawa na mocy nowych rozporządzeń. Wszyscy tego doświadczamy i wiemy o tym doskonale. Kiedy tylko rząd, samorządy oraz GIS informowały publicznie o ryzyku, zagrożeniach, konieczności podjęcia działań prewencyjnych, wprowadzano kolejno stan zagrożenia epidemicznego i stan epidemii oraz związane z nimi ograniczenia – reagowaliśmy na bieżąco, szybko i sprawnie. Sytuacja bowiem wymagała i wymaga natychmiastowego reagowania, ale też wyobraźni i poczucia wzajemnej odpowiedzialności.
Zabezpieczyliśmy pracowników, marinę, mienie, zamknęliśmy obiekt (część noclegową, konferencyjną, rekreacyjno-sportową), ograniczyliśmy działalność i wykonywanie usług, wprowadziliśmy nadzwyczajne środki ostrożności, dbając przy tym o możliwie dobrą komunikację. Zmieniliśmy tryb pracy, grafiki, a pracownicy biura rozpoczęli pracę zdalną w domach. Bosmani ograniczyli swoje działania głównie do dozoru mienia, a obsługa do działań wewnętrznych – porządki, rewitalizacje, konserwacje obiektu i sprzętu itd. itp. Nie chcę Cię tym i czytelników zanudzać, ale takie są fakty. Sporo było przy tym wszystkim pracy i tak zwanej inżynierii.

Rozporządzenie z dnia 19 kwietnia b.r z jednej strony rozpaliło w nas wielkie nadzieje, ponieważ rozluźnienie ograniczeń w przemieszczaniu się wpłynęło na możliwość podejmowania rekreacyjnie aktywności żeglarskiej, z drugiej jednak strony został wyraźnie zaznaczony zakaz prowadzenia działalności w obrębie działu 93 z PKD (Polska Klasyfikacja Działalności), w zakresie działalność sportowej, rozrywkowej i rekreacyjnej. Co to oznacza? NCŻ AWFiS, jak każda inna przystań jachtowa, dostał w „prezencie” więcej ograniczeń niż przed rozporządzeniem. Liczymy mocno na korekty w tym zakresie.

To czas wyzwań (z którymi dopiero zaczynamy się mierzyć), który nie wiadomo ile potrwa i jakie konsekwencje właściwie przyniesie. Perspektywy nie napawają optymizmem, ale na szczęście mamy odwagę patrzeć z nadzieją dalej za horyzont, czego każdemu życzę, niezależnie od przeciwności losu. Powinienem formułować krótsze odpowiedzi, obiecuję poprawę [śmiech].

– Jakie są wasze plany inwestycyjne czy obecna sytuacja nie wpłynie na nie negatywnie?

– Mariuszu, nie żyjemy przecież na innej planecie, choć muszę przyznać, z uśmiechem, że NCŻ AWFiS ma lokalizację nie z tej ziemi – rezerwat przyrody Ptasi Raj, Delta Wisły Śmiałej, Zatoka Gdańska, sam wiesz jak jest…
Spodziewamy się spowolnienia gospodarczego, kryzysu i dotyczy nas to tak samo, jak wszystkich, lub przynajmniej większości. Jeśli pytasz mnie o plany inwestycyjne lub rozwojowe, to oczywiście je mamy. Są plany przebudowy części mariny – większa ilość miejsc dla jednostek powyżej 30 stóp. Przebudowy części obiektu, celem zapewnienia większej ilości miejsc noclegowych. Wszystkie kwestie inwestycyjne są teraz rewidowane, weryfikowane ponownie i jest to jeden ze znaków czasu. Na pewno doczekamy się niebawem nowej strony internetowej, a to inwestycja, która cieszy, ponieważ nasza aktualna strona to już przeżytek pod względem funkcjonalnym oraz wizualnym. Będzie nowocześniej, sprawniej i atrakcyjniej.

– Najbardziej w marinie brakowało nam dostępności paliwa do jachtu. Czy będzie stacja diesla w marinie, tak jak to obiecałeś w 2019 roku przed startem majówki „Fiku Miku Po Bałtyku”?

– Podpadasz Kolego [śmiech], a mówiąc poważnie, bądźmy precyzyjni – nie obiecałem stacji, a działania w tym zakresie. Zarówno ja, jak i moi poprzednicy podejmowali aktywności w tym obszarze – sytuacja nie jest taka prosta, na jaką wygląda. Dobra wola tu nie wystarczy. Duży, lokalny koncern dokonuje oceny sytuacji, prowadzi obliczenia. Wykluczono na razie stację pływającą, a szkoda(!), a budowa stacjonarnej, może się okazać zwyczajnie niemożliwa. Nie obiecuję tzw. gruszek na wierzbie, ale nie spoczywam na laurach. Podobnie jak Ty chciałbym, aby w naszej marinie była stacja paliw.

– Czy planujecie rozbudowę mariny i poprawienie warunków sanitarnych dla żeglarzy przebywających w marinie?

– Odpowiedziałem na to chwilę wcześniej w kontekście inwestycji. Mamy przyzwoitą bazę, dbamy o nią, ale jest to praca na „żywym materiale”, więc poprawiamy się stale. Stale wprowadzamy usprawnienia i szukamy elementów do poprawy, jeśli można coś zrobić i mamy na to środki, to działamy!

– Patrząc optymistycznie w przyszłość zadam Tobie trudne pytanie. Kiedy Twoim prywatnym zdaniem może nastąpić powrót jachtów na morze?

– To nie tyle trudne, co zaskakujące pytanie. Nie jestem wyrocznią i nie ustanawiam prawa. Znam kilka istotnych faktów. Żeglować rekreacyjnie można od poniedziałku 20 kwietnia b.r., ale wspominałem też o ograniczeniach, do których dochodzą inne restrykcje, dotyczące samej formy, ilości osób, zabezpieczeń etc. Myślę na tej podstawie, że z tygodnia na tydzień będzie można coraz więcej. Dlaczego? Ponieważ żeglarstwo należy do jednej z najbezpieczniejszych form aktywności, w kontekście epidemicznym. Miałem w ostatnich dniach okazję do ciekawych rozmów z władzami Europejskiej Federacji Żeglarskiej EUROSAF oraz przedstawicielami krajowych federacji żeglarskich np. z Węgier i Rumunii. Wiemy, że każdy kraj mierzy się z tym indywidualnie. Węgrzy choć nie mają morza, mają podobne obostrzenia jak u nas, również u nich rząd zezwolił na rekreacyjne żeglowanie od dnia 20 kwietnia. Rumunii natomiast są jeszcze na etapie większych ograniczeń w mobilności i nie ma mowy o żeglowaniu. Jeśli pytasz mnie o morze, w kontekście możliwości żeglowania poza obszarem naszych wód terytorialnych, to nie odważę się spekulować. Sądzę jednak, że nie nastąpi to zbyt prędko. Co zasługuje na uwagę kalendarze imprez międzynarodowych ulegają zmianom (wszyscy wiemy o przeniesieniu Igrzysk Olimpijskich w Tokio na 2021 rok), więc każdy kraj liczy się z tym, że przekraczanie granic, to raczej kwestia wielu tygodni, należy się uzbroić w cierpliwość.

– Jakie są przewidziane procedury związane z powrotem do dostępności mariny dla żeglarzy ?

– Nie jest to skomplikowana procedura – jesteśmy gotowi! Czekamy na prawo, które umożliwi nam prowadzenie działalności. Jachty są jeszcze w większości na brzegu, będziemy je wodować, jak tylko będzie to możliwe.

– Rozumiem, że mamy specyficzną sytuację, jak nieprzewidziany sztorm 1000-lecia. Czy związku z tym nie planujecie bardziej radośnie otworzyć sezon żeglarski?

– Otwarcie sezonu, to ważne dla nas wydarzenie, jest organizowane zazwyczaj w obecności m.in. Prezesa Polskiego Związku Żeglarskiego, więc ma charakter symboliczny i wymiar nie tylko lokalny, ale również charakter ogólnopolski. Kiedy, i jak otworzymy ten sezon jest wciąż pod znakiem zapytanie, ponieważ wciąż nie możemy prowadzić działalności, a ograniczenia w organizacji imprez i zbiorowisk mogą być zabronione jeszcze przez długi czas. Może postawimy banderę, decydując się na transmisją on-line… a może zrobimy to później i przy tym wszystkim „wielką fetę”? Wciąż ro rozważam. Czekam na rozwój sytuacji, ten rok będzie inny i każdy zdał już sobie z tego doskonale sprawę.

– Są sytuacje, na które nie mamy wpływu, tak jak chociażby obecna, zakodowana pod numerem 19. Każdy z nas ma swoje plany i marzenia do zrealizowania. Może Macieju zdradzisz nam ułamek swoich planów i marzeń?

– No właśnie, na pewne kwestie nie mamy wpływu i rzeczywiście trudno nam to uznać za pewnik. Moim planem, w kontekście działalności NCŻ AWFiS, jest nie tyle, co walczyć z obecnym sztormem, ile uznać dziś wyższość sił natury. To wymaga ode mnie pokory i jest kolejną życiową lekcją cierpliwości. Równolegle zbieram siły, pozostaję skoncentrowany, aby zadziałać z pełną mocną wtedy, kiedy będzie do tego sposobność.
Jakie mam marzenia? Głównie prywatne. Spełniam je i poszerzam katalog. W kontekście zamkniętych granic, jestem szczęśliwy, że zdecydowałem się na wjazd do Ameryki Południowej, w tym do Patagonii jesienią ubiegłego roku. Wydarzenia ostatnich tygodni budzą we mnie jednak postawę znacznie bardziej minimalistyczną. Ciężko jest planować długoterminowo, więc mówiąc kolokwialnie – nie nakręcam się za bardzo i cieszę się z małych rzeczy. Doświadczam przewartościowania i myślę, że to akurat dobrze.

– Macieju dziękuje za hot newsy z dalekiej Północy. Są to dla nas żeglarzy istotne informacje, a zarazem choć na chwile mogliśmy znów poczuć smak słonego wiatru i zapach morza.

– Mariuszu, dziękuję również. Nie przeceniałbym tak bardzo przekazanych informacji, ale jeśli jest choć trochę tak, jak mówisz, to niezwykle mi miło. Jeśli chcecie do nas zajrzeć, zanim skorzystacie z naszej mariny lub przyjedziecie na północ i nad morze, to zapraszam do linku poniżej:

https://task.gda.pl/uslugi/stream/kamera-gorki-zach

Pozdrowienia z Mariny Narodowego Centrum Żeglarstwa AWFiS w Gdańsku

Maciej Szafran  i Mariusz Noworól 

Fotografie do artykułu są z archiwum PZŻ, autorstwa Jacka Kwiatkowskiego

Kategorie
Fundacja 4 Kontynenty

Zespół skipperów Fundacji 4 Kontynenty czyli ”kierowca” naszego jachtu

Skipper, czyli szyper tak potocznie określamy kapitana, który dowodzi jednostka pływającą. W naszym przypadku jachtem żeglownym zwanym potocznie łódką. Jest dobrą wróżką i kompanem na dalsza część rejsu.

Skipper przede wszystkim kieruje łódką, która wyrusza z portu do określonej destynacji. Do zadań skippera należy bezpieczne przeprowadzenie jachtu z punktu A do B. Nie jest to łatwe zadanie. Zawsze trzeba się do niego dobrze przygotować. Właśnie od tego przygotowania zależy życie i bezpieczeństwo członków załogi.

Jak wygląda to w praktyce? Zawsze zaczynamy od sprawdzenia dokumentacji i stanu technicznego czarterowanego przez nas jachtu, a następnie przechodzimy do planu rejsu. Najtrudniejszą jego częścią jest przygotowanie prognozy pogody – zajmuje to też najwięcej czasu. I tak często stan faktyczny pogody różni się od naszych przewidywań. Dlatego wielu skipperów przechodzi specjalistyczne kursy, by móc dobrze odczytywać otrzymywane dane meteorologiczne i poznać czynniki wpływające na zjawiska zachodzące w pogodzie. Dodatkowe szkolenia specjalistyczne, takie jak: STCW, LRC czy kursy medyczne organizujemy systematycznie dla naszych skipperów, dzięki czemu łatwiej jest im radzić sobie w trudnych sytuacjach, których na morzu nie brakuje i których nie da się przewidzieć. Oczywiście to nie wszystko. Bardzo ważne jest doświadczenie praktyczne, a to, jak łatwo się domyślić, można zdobyć jedynie dużo pływając, szkoląc się w różnych warunkach i od najlepszych. To też jedno z najbardziej czasochłonnych i wymagających finansowych nakładów działań. Dlatego nie tak łatwo zostać dobrym skipperem. Na to potrzeba wielu lat praktyki, co wiąże się z dużą ilością rejsów stażowych, jak i indywidualnych, prowadzonych jako samodzielny skipper.

W Fundacji 4 Kontynenty zebraliśmy zespół doświadczonych skipperów. Ich liczba, na szczęście dla nas i uczestników naszych rejsów, stale się zwiększa, co sprawia, że możemy realizować dłuższe i dalsze żeglarskie wyprawy, a także zdobywać tak ważne żeglarskie i organizacyjne doświadczenie.

Na co dzień pracujemy w prywatnych firmach. Jesteśmy lekarzami, managerami, nauczycielami, monterami, magazynierami, architektami, programistami, budowlańcami, instruktorami, kierowcami, czy logistykami. Jesteśmy ludźmi z prawdziwa pasją, pływamy bo lubimy. Nasze działania są całkowicie non profit, nikt z nas nie pobiera wynagrodzenia za działalność w Fundacji 4 Kontynenty.

Poniżej przedstawiamy Wam nasze sylwetki. Każdy skipper napisał sam o sobie, choć nie było łatwo zamknąć w zaledwie kilku zdaniach historie tak niezwykłych i pełnych pasji ludzi.

Skipperzy Fundacji 4 Kontynenty

Mariusz Głowka

RYA Yachtmaster Ocean.

Autor kilkudziesięciu artykułów o tematyce żeglarskiej opublikowanych w miesięczniku „Żagle” oraz książek: „Poradnik żeglarski” i Astronawigacja krok po kroku”.

Jestem żeglarzem uniwersalnym. Żegluję po wielu akwenach, od Wisły po ocean. Dwukrotnie przepłynąłem Atlantyk, ze wschodu na zachód i z zachodu na wschód. Ale uwielbiam też relaksowe żeglowanie po Mazurach moją łódką „Szaman3”. Bakcyl żeglowania dopadł mnie w 1988 roku i zawsze wszystkich ostrzegam, to choroba na którą nie ma antidotum. Trzyma do końca życia. A mówiąc już serio, to żeglowanie jest dla mnie najfajniejszym sposobem spędzania urlopu i generalnie wolnego czasu. Pozwala poznawać świat i co najważniejsze, wspaniałych ludzi

Prowadzone rejsy w ramach Fundacji 4 Kontynenty:

Arktyka 2017 Śladami Ginących Lodowców
Wyprawa Dookoła Wysp Brytyjskich 2018
Atlantyk 2019  Kuba – Palma de Mallorca
Wielka Flota Małych Ludzi – rejs w Grecji 2019
I Love Norway 2020
Grecja Sail & Treking 2020
Wiatr z Północy Sztokholm Alandy Sztokholm 2021 
Sail & Treking 2021 
Grecja 
Sail & Treking 2021 
I Love Norway 2022 Sail & Treking 
Grecja Sail & Treking 2022
I Love Norway 2023 Sail & Treking 
Fiordy – I Love Norway Sail & Trekking 2024

Zespół skipperów Mariusz Główka skipper i podróżnik
Zespół skipperów Maciej Hejna skipper podróżnik

Maciej Hejna

Pasjonat przygód i sportów ekstremalnych. Na wodzie od zawsze. Zaczynał na „Optymiście”, z czasem przesiadał się na coraz większe jednostki. Ratownik WOPR, sternik szkolący, skipper na rejsach turystycznych. Fanatyk windsurfingu i kita. Uwielbia surowe, chłodne krajobrazy Norwegii oraz dziką Wisłę, którą kilkakrotnie przepłynął zimą kajakiem. W żeglarstwie poszukuje kontaktu z naturą i samym sobą, zrozumienia powagi żywiołu. Nieustannie dąży do perfekcji w kunszcie manewrowania jachtem. Dużą wagę przykłada do tradycji i etykiety. Z zawodu architekt, żegluje dla przyjemności. Na pokładzie ceni zarówno dyscyplinę i porządek, jak i poczucie humoru oraz bezproblemowość z odrobiną pozytywnego szaleństwa. Uczestnik wielu rejsów Fundacji 4 Kontynenty.

Rejsy w ramach Fundacji 4 Kontynenty:

I love Norway 2018
I love Norway 2019

Ania Jackiewicz

– Żeglowaniem zaraził mnie tata i od 12 roku życia pływam po Mazurach. Jako oficer pływałam wielokrotnie po Bałtyku (w tym w sylwestrowym rejsie do Kopenhagi), dwukrotnie uczestniczyłam w regatach Sailbook Cup i Classic Cup. Pływałam także po Norwegii (na Lofotach byłam w lipcu 2017 roku), Wyspach Kanaryjskich i Islandii. Prowadziłam rejsy na Balearach i wielkanocny rejs po Bałtyku. Z zawodu i zamiłowania jestem geografem i tego uczę w szkole. Załoganci twierdzą, że piekę smaczne ciasta.

Prowadzone rejsy w Fundacji 4 Kontynenty:

I Love Norway 2019
Rejs Sylwestrowy Baleary 2020
Fiku Miku po Bałtyku 2020 
Rejs po Zatoce Gdańskiej 2020 
Wiatr z Północy  Kemi – Sztokholm 2021 
I Love Norway Sail & Trekking 2023

Zespół skipperów Anna Jackiewicz skipper podróżnik
Marcin Filipiak

Marcin Filipiak

– Żegluję po morzu od ponad 20 lat, mam na swoim koncie ponad 40 rejsów, w tym jako oficer na „Pogorii”, „Zawiszy Czarnym” i „Kapitanie Borchardt’cie”. Instruktor w Klubie Morskim Szkwał. Jego pasją oprócz żeglarstwa są podróże, fotografia, koleje i rower. Ukończył studia na Uniwersytecie Jagiellońskim na kierunku geografia, ze specjalnością klimatologia. 

Prowadzone rejsy w Fundacji 4 Kontynenty:

Arktyka 2017 Śladami Ginących Lodowców,
Fiku miku po Bałtyku 2018
Fiku miku po Bałtyku 2019
I Love Norway 2019
I Love Norway 2020
Wiatr z Północy Sztokholm – Alandy – Sztokholm 2021 

Mietek Jakubowski

Kapitan Jachtowy, motorowodny, instruktor żeglarstwa od 37 lat związany z żeglarstwem. – Pierwsze rejsy morskie odbyłem na pokładach żaglowców „General Zaruski” i „Zawisza Czarny”. Tak zaczęła się moja przygoda z morzem. Odbył samodzielne rejsy popularnymi J-80, organizator wielu rejsów morskich po Morzu Bałtyckim, Adriatyku i Morzu Norweskim. Komandor i założyciel Klubu Żeglarskiego” KAMENA”, który w 2020 roku obchodził jubileusz 35-lecia.

Prowadzone rejsy w Fundacji 4 Kontynenty:

Fiku Miku Po Bałtyku 2018
I Love Norway 2019
Fiku Miku Po Bałtyku 2020
Rejs po Bałtyku 2020
Sztokholm – Kemi 2021

Mietek Jakubowski podróżnik
Wojciech Bohatkiewicz podróżnik instruktor

Wojtek Bohatkiewicz

Żeglarstwo stało się jego pasją od pierwszego rejsu, po którym w ciągu roku zrobił uprawnienia na Patent Żeglarza Jachtowego. Dwa lata później dorobił się Patentu Sternika Morskiego. Pierwsze rejsy morskie odbywał na Bałtyku. Od kilku lat jest instruktor żeglarstwa na Mazurach, gdzie stara się przekazać swoją pasję nowym adeptom żeglarstwa. Fan rekreacyjnego kolarstwa i łucznictwa, który lubi czasem przejść się po górach.

Prowadzone rejsy w Fundacji 4 Kontynenty:

Fiku miku po Bałtyku 2019
Wielka Flota Małych Ludzi – rejs w Grecji 2019
Fiku miku po Bałtyku 2020
Sail & Treking Grecja 2020 
Gdańsk Nykoping  2021
Sail & Treking Grecja 2021
Grecja Sail & Treking 2021 
I Love Norway Sail & Trekking 2022
Fiku miku po Bałtyku 2023
Grecja Sail & Treking 2023
Fiku miku po Bałtyku 2024

Leszek Warchoł

Zapalony żeglarz, instruktor żeglarstwa i podróżnik. – Lubię brać udział w regatach, preferuję dobrą zabawę. Żeglarstwem zarażam innych i robię to skutecznie jako instruktor. Posiadam praktykę w szkoleniach dzieci i młodzieży Z dobrą kompanią popłynę w każdy rejs. Przy okazji zabiorę ze sobą gitarę i dużo dobrego humoru. Uczestnik regat i wielu rejsów etapowych po różnych akwenach.

Prowadzone rejsy w Fundacji 4 Kontynenty:

Fiku miku po Bałtyku 2018
Wyprawa dookoła Wysp Brytyjskich
Londyn – Świnoujście
Świnoujście – Gdańsk
Fiku miku po Bałtyku 2019
Nieznane Lądy Bałtyku 2019
Fiku miku po Bałtyku 2020
I Love Norway 2020

Leszek podróżnik
Zespół skipperów JaceJaworski podróżnik ,skipper

Jacek Jaworski

Z zawodu lekarz neurolog, żeglarz morski z zamiłowania. Od ponad dziesięciu lat pływa po Bałtyku, Morzu Północnym i wodach zachodniej Europy. Niespotykanie spokojny, ale stanowczy i dokładny. Niespełniona miłość do muzyki, zmusza go do grania i śpiewania, przy czym ta druga aktywność spotyka się z wyraźną krytyką jego żony. 🙂 Szczęśliwy mąż i ojciec trójki dzieci, w tym jednej przemiłej Zosi.

Prowadzone rejsy w ramach Fundacji 4 Kontynenty:

Arktyka 2017 Śladami Ginących Lodowców
Dookoła Wielkiej Brytanii 2018
I Love Norway 2019

I Love Norway 2020
Rejs z młodzieżą Sztokholm Alandy Sztokholm 2021
I Love Norway Sail & Trekking 2022
I Love Norway Sail & Trekking 2023
Fiordy – I Love Norway Sail & Trekking 2024

Igor Morye

Jachtowy sternik morski, dziennikarz, fotograf, weganin. Kocha podróże, zwłaszcza jachtem, motocyklem i rowerem. Dowodził niewielkim jachtem podczas trzymiesięcznego rejsu przez Atlantyk. Fascynuje go wszystko, co związane z historią polskiego żeglarstwa morskiego i polskich jachtów lat 70. i 80.minionego wieku. Chciałby odnaleźć jacht „Otago”.

Prowadzone rejsy w Fundacji 4 Kontynenty:

Fiku Miku Po Bałtyku 2019
I Love Norway 2019 
I Love Norway 2020

Zespół skipperów Igor Morye redaktor reporter
Zespół skipperów Mariusz Noworól skipper, podróżnik

Mario Mariusz Noworól

Zapalony podróżnik, żeglarz, rowerzysta. -Z pasją angażuję się w projekty, które pomagają innym rozbudzać ciekawość świata. Marzę, aby razem z Fundacją, wielu młodych ludzi przeżyło wspaniałe chwile na morzach i oceanach. Zwłaszcza ci, dla których podobne wyprawy mogą być tylko marzeniem. Wierzę, że wspólnie z przyjaciółmi, którzy zdecydowali się pomóc w realizacji tych wypraw, doprowadzimy projekt do szczęśliwego finału. Uczestnik wielu rejsów w trudnych warunkach jesiennych, zimowych po Morzu Północnym, Bałtyckim i Śródziemnym.

Prowadzone rejsy w ramach Fundacji 4 Kontynenty:
Fiku Miku po Bałtyku” majówka 2016 – SY Bystrze
Wokół Skandynawii 2016”
Mała Flota Wielkich Ludzi” – rejs Sylwestrowy w Grecji 2016
„Tajna Misja” – SY Xela
Arktyka 2017 Śladami Ginących Lodowców”
Mała Flota Wielkich Ludzi”rejs Sylwestrowy 2017″ Baleary
Wokół Wysp Brytyjskich 2018”
Bergen – Gdańsk non stop
Stavanger – Gdańsk – SY Elektra
„Niedźwiedzie Mięso – Zdobyć Tallinn 2018” 
„Nieznane Lądy Bałtyku” 2019 
Wielka flora Małych ludzi” rejs w Grecji 2018
Nieznane Lądy Bałtyku 2019”
Nieznane Lądy Bałtyku 2019” – etap z dziećmi
„Sail & Trekking” Grecja Zatoka Sarońska 2019 
Wielka flota Małych ludzi 2019” rejs Sylwestrowy po Balearach
„Rejsy po Bałtyku kierunek wschód zachód 2020″ 
„Nieznane Lądy Bałtyku 2020” – etap z dziećmi
Solo Gdańsk – Szczecin 2020 SY Ciri
„Sail & Trekking” Grecja 2020 rejs po Cykladach 
Zastępca kapitana  w rejsie oceanicznym  „Spacer po Atlantyku” na trasie  Fuerteventura – Amsterdam 2021 jacht Sifu of Avon 
Kołobrzeg – Gdańsk  2021  jacht Sifu of Avon 
„Sail & Trekking 2021″ Grecja Morze Jońskie 
Bitwa o Gotland  2021- jacht kibiców 
Niedźwiedzie Mięso 2021 
Baleary – Rejs Sylwestrowy 2021/2022
Baleary 2022 –  Ferie z dziećmi 
I Love Norway Sail & Trekking 2022 Gdańsk – Bergen
I Love Norway Sail & Trekking 2022 Stavanger – Gdańsk
Grecja Sail & Treking 2022 – Sporady 
I Love Norway Sail & Trekking 2023 
Grecja Yoga Camp  2023 – Zatoka Sarońska
Grecja Sail & Treking  2023 – Korfu
Baleary 2023 – Rejs Sylwestrowo Noworoczny
Fiordy – I Love Norway Sail & Trekking 2024
Grecja Sail & Trekking 2024 – Zatoka Sarońska

Stanisław Lubowicz

Z Fundacją jestem prawie od jej początku, od 2016 r. Miałem od wtedy przyjemność brać udział w wielu ciekawych rejsach 4K, preferując te trudniejsze wyzwaniami. Z żeglarstwem od 2000 r., jako 3 pokolenie uczące się na starym, poczciwym Nash’u 20. Pełniłem kilka lat rolę instruktora na śródlądziu, brałem wielokrotnie udział w Plymouth Regatta w klasie Cruisers, obecnie posiadam patent KJ PZŻ i planuję dalszy rozwój. Jako skipper wymagam od Załogi dyscypliny, doceniam zaangażowanie, oferuję indywidualne podejście i lubię zdrową, wesołą atmosferę. Inne hobby: jazda konna, turystyka górska, narciarstwo alpejskie i portowe gitarowanie do rana. Z zawodu inżynier, aktualnie realizuję doktorat – rejsy morskie są dla mnie wietrzeniem od codzienności, dla dobrej zabawy.

Prowadzone rejsy w Fundacji 4 Kontynenty:
Spacer po Atlantyku
Baleary – Rejs Sylwestrowy 2021/2022
uczestnik wielu  innych rejsów 

Zespół skipperów Stanisław Lubowicz skipper, podróżnik

Krzysztof Komar

W młodości uwielbiał góry, podróże z plecakiem – m.in. Afganistan, Iran, Indie, tanie hostele, autostop i kontakty z podobnymi backpacker’ami z całego świata. Ale jeszcze niedawno udało mu się przejechać 2 tys.km z Jakucka do Magadanu na Syberii i popływać rybackim kutrem po Morzu Ochockim. Żeglarstwo to miłość wieku bardzo dojrzałego i najbardziej lubi w nim nieskończoną liczbę zmiennych. Pływał na Bałtyku, zachodnim wybrzeżu Francji, Włoszech, Hiszpanii, Maderze, Azorach, Bermudach, przez Atlantyk z zachodu na wschód, a także wzdłuż całego wschodniego wybrzeża RPA w słynnym prądzie Agulhas i wokół Przylądka Dobrej Nadziei. Udało mu się też popływać na drugim na świecie co do powierzchni górskim jeziorze – Ysul Kum w Kirgizji.Prowadził rejsy w Chorwacji, Grecji, Malcie, Sycylii, Wyspach Kanaryjskich.

Prowadzone rejsy w Fundacji 4 Kontynenty:
Majówka pod żaglami 2024 „Fiku Miku po Bałtyuku”
Fiordy – I Love Norway Sail & Trekking 2024

Kategorie
Fundacja 4 Kontynenty

Fundacja 4 Kontynenty Team

To my tworzymy zespół Fundacji 4 Kontynenty

Ekipa tworząca zespół Fundacji 4 Kontynenty to osoby pozytywnie zakręcone.  Na co dzień pracujemy w prywatnych firmach. Jesteśmy lekarzami, managerami, nauczycielami, monterami, magazynierami, architektami, programistami, budowlańcami, instruktorami, kierowcami, czy logistykami. Swoje pasje realizujemy poprzez organizację różnych eventów Fundacji 4 Kontynenty, na które zapraszamy każdego chętnego i ciekawego świata oraz przygód. Chętnie dzielimy się swoim doświadczeniem, wiedzą i umiejętnościami. Nasze działania są całkowicie non profit, nikt z nas nie pobiera wynagrodzenia za działalność w Fundacji 4 Kontynenty. 

Poniżej przedstawiamy Wam nasze sylwetki. Każdy napisał sam o sobie, choć nie było to łatwe…

Zarząd Fundacji 4 Kontynenty

Leszek podróżnik

Leszek Warchoł

Zapalony żeglarz i podróżnik. – Lubię brać udział w regatach, preferuje dobrą zabawę. Żeglarstwem zarażam innych i robię to skutecznie jako instruktor. Posiadam praktykę w szkoleniach dzieci i młodzieży Z dobrą kompanią popłynę w każdy rejs. Przy okazji zabiorę ze sobą gitarę i dużo dobrego humoru.

 

Mariusz „Mario” Noworól

Jestem zapalonym podróżnikiem, żeglarzem, rowerzystą. Z pasją angażuję się w projekty, które pomagają innym rozbudzać ciekawość świata. Marzę, aby razem z Fundacją, wielu młodych ludzi przeżyło wspaniałe chwile na morzach i oceanach. Zwłaszcza ci, dla których podobne wyprawy mogą być tylko marzeniem. Wierzę, że wspólnie z przyjaciółmi, którzy zdecydowali się pomóc w realizacji tych wypraw, doprowadzimy projekt do szczęśliwego finału.

Mariusz Noworól podróżnik i skipper

Inicjatorzy naszych przedsięwzięć - Góry , Trekking

ekipa tworząca zespół Aneta Matula podróżnik górski

Aneta Matula

Zwariowana marzycielka, która wyznacza sobie cele i uparcie do nich dąży, szukając wiecznie nowych wyzwań. Fotomodelka, podróżniczka kochająca góry wysokie, plecak i buty trekkingowe oraz adrenalinę. Europę zamierza zwiedzać dopiero na emeryturze. Wesoła, szczera i spontaniczna… Dzięki mężowi spełniła swoje największe marzenie – pilotowała samolot ultralekki. Od niedawna pasjonatka świata podwodnego.

Krzysztof Matula

Jego osobowość oddaje w pełni przysłowie: Cicha woda brzegi rwie. Nie ma chyba rzeczy, których by nie spróbował. Uwielbia wyzwania i ciągle szuka nowych. Twierdzi, że każdy pomysł podróży czy wspinaczki górskiej jest dobry. Wszystko jest do zrobienia, ale tylko wtedy, gdy jest dobrze przemyślane i zorganizowane. Racjonalista, potrafi swoimi pomysłami zaskoczyć nawet samego siebie! Fotograf z zamiłowania, programista z zawodu. Obecnie pracuje nad budową kolejnego drona, którym będzie mógł filmować w locie. 

ekipa tworząca zespół Krzysztof Matula podróżnik
ekipa tworząca zespół Grzegorz Grochowski podróżnik

Grzegorz „Grochu” Grochowski

Z górami miałem styczność „od zawsze’”, gdyż pochodzę z Ziemi Sądeckiej i od dziecka miałem je przed oczyma. W latach szkolnych zacząłem je poznawać bliżej, najpierw przez wyjazdy kolonijne, a w czasach licealnych już samodzielnie z innymi wariatami. Z czasem tak więc się zrobiło, że zamiast patrzeć z dolin na góry – zacząłem z gór patrzeć w doliny. I jakoś tak potem już poszło.

Arek Palczak

Jestem łysy bo testosteronu potrzebuję na wyprawy w wysokie Alpy. Łucznictwo i fotografia to dwie kolejne pasje, w których się odnajduję. Wrażliwy na piękno przyrody i krzywdę innych. Chyba wystarczy. Narcyzem nie jestem.

ekipa tworząca zespół Arek Paluczak podróżnik
ekipa tworząca zespół Asia i Rafał czyli Romki na końcu świata

Romki na końcu Świata – Joanna i Rafał

Człowiekiem jestem i nic, co ludzkie nie jest mi obce. Staramy się żyć zgodnie z tą regułą i poznawać cały świat. Na wszelkie dostępne sposoby.

Kategorie
Eventy

Jacht „z duszą” czeka na remont i rejsy z Fundacją 4 Kontynenty, pomóżcie spełnić te marzenia.

Nie każdy może wyruszyć na morze. Jeśli nam pomożesz – dzięki Tobie inni wyruszą na morze. 

Kto z Was widział piaszczyste plaże Polskiego Wybrzeża, zmieniające się kolory Morza Bałtyckiego, ten wie jaką magię kryje w sobie czas spędzony w tym miejscu. Trudno uwierzyć, ale w Polsce wciąż są osoby, które nie znają tego uczucia. Dlatego od 2 lat pracujemy nad tym, żeby zabierać ich w miejsca które Wy już znacie, w góry, nad morze… dając im szanse ich odkrycia. 

Niedawno otrzymaliśmy jacht, nadgryziony już zębem czasu. Pływał po morzach, sprawiał radość właścicielowi i jego załogantom. Dziś stoi w stoczni i czeka na odzyskanie dawnego blasku. To Commander 32, mały jacht – dlaczego właśnie ten? Zawsze trzeba mieć na uwadze koszty eksploatacji, opłaty portowe, ubezpieczenie, drobne naprawy. Ten mały jacht, który nie ma jeszcze nazwy doskonale spełnia nasze oczekiwania. Jego niewielkie rozmiary umożliwiają cumowanie w każdym porcie, a koszty eksploatacji i ubezpieczenia są minimalne. Aby jednak znowu mógł wyruszyć w morze potrzebuje profesjonalnej naprawy. Dlaczego profesjonalnej, a nie własnej? Gdy sami włączymy się w prace, co zawsze pomaga obniżyć koszty, nie otrzymamy pisemnej gwarancji profesjonalnej jakości napraw. Jacht ma służyć wiele lat i bezpiecznie pływać po Polskim Wybrzeżu. Decyzja o gruntownym remoncie w profesjonalnej stoczni nie była łatwa, w końcu to dodatkowe koszty…. Jest to jednak konieczne, żeby zapewnić bezpieczeństwo żeglugi i otrzymać dokumenty, które to potwierdzają. Będzie to też istotne dla rzeczoznawcy ubezpieczenia, który oczekuje odpowiedniego udokumentowania napraw ważnych dla bezpieczeństwa użytkowników jachtu. Czy warto? Tak, warto, bowiem praca wykonana porządnie nie generuje problemów i dodatkowych kosztów. 

Obecnie największe koszty naszych rejsów to czarter jachtów. Są to tysiące złotych rocznie.

Wynajem jachtu na tydzień to w zależności od wielkości i standardu jachtu co najmniej 6000 zł, do tego kaucja na zabezpieczenie ewentualnych szkód. Ten wydatek stanowi główny problem, a każdy armator czy firma czarterująca wymaga opłaty za tę usługę.Gdy Fundacja 4 Kontynenty będzie miała już gotowy jacht, koszt czarteru całkowicie zniknie, wystarczą nam środki na bieżące utrzymanie jachtu, które są minimalne w porównaniu z tygodniowym komercyjnym czarterem. Pozwoli to na realizację wielu projektów, będziemy mogli pokazać innym Bałtyk. 

  • Dla kogo będziemy organizować rejsy non profit? 

Sezon na Bałtyku jest dość krótki. W okresie poza wakacyjnym, czyli: marzec, kwiecień, czerwiec, wrzesień, październik, zabierzemy Was na żeglugę wzdłuż Polskiego Wybrzeża, może trochę dalej na drugą stronę Bałtyku.

Okres wakacyjny, czyli: lipiec i sierpień chcemy poświęcić dla dzieci, które nie mają szans zobaczyć morza i przeżyć przygody pod żaglami. Wszyscy wiemy, jak trudne bywa wyrwanie z sideł niektórych środowisk. Dzięki współpracy z organizacjami społecznymi wiemy, gdzie są te dzieci, nie musimy ich szukać. 

  • Kto stanie za sterem jachtu ?

Wśród osób skupionych wokół Fundacji 4 Kontynenty mamy dużą kadrę skipperów. Ciągle podnosimy swoje żeglarskie umiejętności na szkoleniach czy biorąc udział w rejsach organizowanych przez Fundację 4 Kontynenty. Organizacje z którymi współpracujemy też posiadają wykwalifikowaną kadrę, dzięki czemu możemy śmiało patrzeć w przyszłość i budować solidny projekt żeglarski.

  • Kim jest Fundacja 4 Kontynenty? 

Jesteśmy pasjonatami podróży, którzy swoje marzenia przekuwają na rzeczywiste projekty. Organizujemy różne wydarzenia, od wyjazdów w góry po wyprawy żeglarskie na krańce świata. Wiele osób dobrze nas zna. Co roku w naszych wyprawach bierze udział ponad 500 osób. Nasze projekty tworzone są przez małą grupę ludzi, zafascynowanych: żeglarstwem, wspinaczką, trekkingiem, turystyką rowerową oraz organizujących spotkania i szkolenia. Wspólnie tworzymy podróżniczą społeczność ludzi, których do przodu pcha pasja odkrywania świata. Każdy z Was może do nas dołączyć i spróbować swoich sił. Niezmiennie pozostajemy wierni swojej idei – chcieć, znaczy móc. Działamy non profit i to się nie zmieni.

  • Czy mamy się czym pochwalić?

Istniejemy od czterech lat, a już mamy za sobą wiele różnych projektów, które obiły się szerokim echem w mediach. W ostatnim czasie, jako jedyni zorganizowaliśmy wyprawę na Arktykę pod hasłem „Śladami Ginących Lodowców”. Wyruszyliśmy z Gdańska, dotarliśmy do granicy Arktycznego Lodu i wróciliśmy do Gdańska pod flagą Fundacji 4 Kontynenty. Od trzech lat organizujemy największą żeglarską Majówkę akwenu Morza Bałtyckiego pod roboczą nazwą Fiku Miku Po Bałtyku. Każdego maja, z Gdańska w stronę wschodzącego słońca rusza flota kilku jachtów pełnych ludzi zafascynowanych podróżą. Z roku na rok przybywa jachtów i załóg. Coraz więcej osób na naszej Majówce to zagraniczni goście. To swego rodzaju fenomem, ale udało nam się to uzyskać. Myślisz że to mało? Poniżej przedstawiamy listę ważniejszych evetów Fundacji 4 Kontynenty, niektóre z nich zostały nagrodzone w corocznych konkursach.

  • Rok 2016

Szkolenie Werther Routing 2016 

Fiku Miku Po Bałtyku 2016

Wyprawa Wokół Wysp Brytyjskich 2016

Wyprawa Wokół Skandynawii 2016 

Przedsmak Arktyki 2016 

Niedźwiedzie Mięso 2016 

Sylwester pod Żaglami 2016 

Matterhorn 2016 

Gerlach 2016 

Grossglockner 2016 

Piknik i trekking w Wąwozie Homole 

Treking w Górach Stołowych

Treking po Ameryce Południowej – Romki na Końcu Świata 

Pędzimy saniami za swoimi marzeniami 2016

Rowerem przez Jurę

Rowerem na żagle 2016 

  • Rok 2017

Kurs na Jachtowego Sternika Morskiego 2017

Fiku Miku po Bałtyku 2017

Wyprawa Arktyka Śladami Ginących Lodowców 2017 

Niedźwiedzie Mięso 2017 

Sylwester pod Żaglami Baleary 2017 

Sylwester w Bieszczadach 2017 

Sylwester na Zirvbitzkogel

Rejs „Tajna misja”

Integracja i szkolenie Terinki 

Pędzimy saniami za swoimi marzeniami 2017 

Treking po Meksyku – Romki na Końcu Świata 

Powitanie Wiosny w Tatrach

Weekendowy wypad na Mała Fatrę 

Expedition to Lenin Peak 2017 

Rowerem na żagle 2017 

  • Rok 2018

Fiku Miku Po Bałtyku 2018 

I Love Norway 2018 – rejs z dziećmi 

I Love Norway 2018 – treking po Lofotach 

Wyprawa Dookoła Wysp Brytyjskich 2018

Kurs na Jachtowego Sternika Morskiego 2018 

Rejs non-stop Bergen – Gdańsk 

Niedźwiedzie Mięso „Zdobyć Tallinn” 2018

Pędzimy saniami za swoimi marzeniami 2018

Joga w Tatrach 2018

Noworoczny rozruch w Beskidzie Żywieckim 2018

Niżne Tatry 2018

Karpaty Wschodnie 2018 

Gruzja 2018 

Rowerem po okolicach Trzebini 2018 

  • Rok 2019 – w przygotowaniu 

Fiku Miku Po Bałtyku 2019 

I Love Norway 2019 

Rejs dookoła Bałtyku 2019 

Zintegrowany Kurs STCW (Basic Safety Training)

Pędzimy saniami za swoimi marzeniami 2019

  • Nagrody jakie otrzymaliśmy

II miejsce Krakowski Rejs Roku 2018 

I miejsce Carbony 2018 – Śląski Rejs Roku

I miejsce Krakowski Rejs Roku 2020

Pomóżcie jachtowi „z duszą”, pomóżcie innym zobaczyć morze…

Specjalne konto przeznaczone do zbiórki 

PKO BP 30 1020 2384 0000 9102 0215 5836

Fundacja 4 kontynenty – chcieć znaczy móc 

Spełnijmy wspólnie marzenia…

Kontakt

Fundacja 4 Kontynenty
Osiedle Widokowe 8/7 32-540 Trzebinia
KRS: 0000595255 NIP: 6282265680
fundacja@4kontynenty.pl 
tel 696914676  Mariusz , tel  695055789 Leszek 

Kategorie
Eventy

Fiku miku po Bałtyku – Majówka pod żaglami 2020 z Fundacją 4 Kontynenty 5 edycja

Wracamy do realizacji majówki 2020  5 edycja Fiku Miku Po Bałtyku odbędzie się w lipcu.

Majówka pod żaglami  2020  5 edycja w terminie  18.07 do 25.07  Zapraszamy do załogi. 
Trasa rejsu majówkowego 
Gdynia – Łeba – Nexo – Władysławowa – Hel – Gdynia  307 mil 78 godzin żeglugi.

Uwaga ważny komunikat związany z organizacją żeglarskiego wydarzenia Fiku Miku Po Bałtyku 2020 

Obecna sytuacja w naszym kraju nie pozwala nam aby zgodnie z prawem zorganizować  jakiekolwiek wydarzenie, w których może wziąć udział więcej niż 50 osób. W porozumieniem z armatorami jachtów, które zostały wyczarterowane na potrzeby organizacji żeglarskiej majówki Fiku Miku Po Bałtyku 2020 przesuwamy termin organizacji rejsu na czas, który będzie zgodny z prawem i klimatem społecznym.  Na dzień dzisiejszy to jest 17.04.2020 nie jesteśmy w stanie wam sprecyzować dokładnego terminu co jest dla nas samych bardzo frustrujące  i czujemy się bezradni. Czekaliśmy długo na pozytywne wiadomości więc Was wszystkich prosimy o to samo.  Zapewniamy Was że żeglarska majówka Fiku Miku Po Bałtyku 2020 odbędzie się na pewno w późniejszym terminie .  

Mariusz Noworól 
Fundacja 4 Kontynenty

 

Majówka Fundacji 4 Kontynenty 2020  –  Zaczynamy!
„Nie możesz przepłynąć morza stojąc na brzegu i wpatrując się w wodę”  Rabindranath Tagore

Otwórz się na nowe wyzwania, podąż z nami już dziś. Każdego dnia przeżyj przygodę i spotkaj ludzi takich jak Ty. Poczuj wiatr we włosach, usłysz morza szum. To właśnie przeżyjesz na Majówce 2020, gdy popłyniesz z nami w rejs. Staniemy się drużyną, zespołem, załogą – Ja, Ty, My.

Zapraszamy na wspólne chwile, które spędzisz z nami przemierzając mile po naszym małym bałtyckim oceanie. Tak, wiem, Bałtyk to morze. Dla nas jednak jest to wyzwanie. Z kolejną minutą, z następną godziną, każdego dnia będziemy w innym miejscu zwiedzać świat. Dołącz do nas już dziś, poczuj morską przygodę jak my. Stań w szeregu ludzi, którzy chcą abyś z nami był. Nie pozwól, by ominęła Cię przygoda, w której uczestnikiem możesz być Ty.

Informacje organizacyjne „Fiku miku po Bałtyku”  –  piąta edycja największej żeglarskiej majówki w Polsce.

Nowy termin 18.07 do 25.07

25 kwietnia – 2 maja 2020, początek i zakończenie Marina Gdynia 

Trasa  Gdynia – Łeba – Nexo – Władysławowa – Gdynia  307 mil 78 godzin żeglugi.

  • Wyobraź sobie…

W porcie zapada zmrok, wiatr cichnie w wantach, księżyc wznosi się nad horyzont, a pod pokładami jachtów rozbrzmiewają morskie opowieści. Właśnie wtedy wyruszymy…. Dziewięć jachtów z załogami Fundacji 4 Kontynenty opuści port 25 kwietnia 2020 i popłynie w ciemności nocy, szlakiem wyznaczonym przez światła znaków nawigacyjnych i latarni morskich ku wschodzącemu słońcu. Jacht za jachtem, do następnego portu.Gdy słońce będzie już na niebie, ląd zostanie daleko za rufą, a dookoła zobaczysz bezkresne morze i białe żagle przyjaciół ze wspólnej wyprawy. Będziemy długo przemierzać fale, ciesząc się każdą chwilą… Tak rozpocznie się nasza przygoda, w której możesz wziąć udział także Ty!

  • Nasze załogi i kapitanowie

Nie musisz znać sekretów żeglarstwa, możesz je poznać z nami, pod czujnym okiem kapitana. Do załóg zapraszamy zarówno osoby, które pierwszy raz wybrały się na morze i postanowiły odkryć żeglarstwo, jak i tych, których posmakowali już licznych morskich przygód. Będziesz bezpieczny, podpowiemy też, co zabrać na rejs oprócz dobrego humoru. Kapitanowie jachtów przeszkolą Was na początku i będą czuwać nad bezpiecznym przebiegiem żeglugi waszego jachtu. Zespół kapitański budujemy od czterech lat w oparciu o morskie doświadczenia podczas żeglugi na różnych akwenach świata. Napewno usłyszysz wiele ciekawych opowieści, o tym, co przydarzyło się, gdy wiatr wiał mocniej…..IFrame

  • Cel rejsu

Ciekawość sprawia, że podróżujemy i chcemy odkrywać nowe miejsca i odwiedzić miejsca które już znamy.. Dlatego w tegorocznej majówce zabieramy was do Danii  na wyspę Bornholm.  Bornholm odwiedzaliśmy już wielokrotnie jednak jeszcze nigdy porcie Nexo. Mamy nadzieję że Neptun będzie dla nas łaskawy i skieruje wiatr we właściwą stronę. 

  • Porty na naszej trasie :

Łeba – to dobrze znane nam miasto portowe. Na pierwszej żeglarskiej majówce w 2015 roku odwiedziliśmy Łebe.  Pod patronatem miasta Łeby odbyła się pierwsza majówka oraz wyprawa Arktyka 2017 Śladami Ginących Lodowców. Do tej malowniczej miejscowości położonej na Polskim Wybrzeżu bardzo często zaglądamy.  W marinie rozpalimy ognisko i odpoczniemy po pierwszym etapie pamiętając że następnego dnia wyruszamy do Nexo. 

Nexo – popularny port wśród polskich żeglarzy często odwiedzany latem. My będziemy wczesną wiosna więc nie ma co lizyć na tłumy ludzi. Tutaj mona zasmakować słynnego złotego śledzia z Bornholmu oraz odwiedzić niedaleka fabrykę cukierków w Sveneke. Wyspę będziemy zwiedzać na rowerach   które można wypożyczyć w marinie. Napiszemy wcześniej zgłoszenie do mariny i poinformujemy ich o naszym przybyciu tak aby wszystko było gotowe.  Do Nexo zawitamy na kilkanaście godzin gdyż porą nocną wyruszymy na 30 h etap do Władysławowa. 

Władysławowo – port rybacki, gdzie można zjeść świeżą rybkę a także naturalne, oparte na domowej recepturze lody z lokalnej lodziarni. Warto zobaczyć wieżę widokową w Domu Rybaka, skąd rozpościera się wspaniały widok na okolicę, wybrać się rowerem do latarni morskiej w Rozewiu – najdalej na północ wysuniętym punkcie Polski, odwiedzić muzeum motyli oraz muzeum iluzji lub przejść się piaszczystą plażą w kierunku Helu. To także idealne miejsce na imprezę w klubie.

Hel – witamy w piekle? Tego miejsca nie trzeba nikomu przedstawiać. Dla nas, żeglarzy to port bardzo wyjątkowy i ważny. Dla powracających z Bałtyku to często pierwsze miasto gdzie możemy odpocząć i spędzić spokojne chwile na stałym lądzie. Zgodnie z naszą tradycją po przycumowaniu całej naszej floty i kilku chwilach na regenerację udamy się do żeglarskiej tawerny Kapitan Morgan. Bądź pierwszy który zabije w dzwon ku radości innych.

  • Gdyby Neptun jednak zdecydował że wiatr powieje w inną stronę przygotowaliśmy trasy alternatywne:

Gdynia – Łeba – Kołobrzeg – Władysławo – Hel – Gdynia  

Gdynia – Łeba – Karlskrona – Hel – Gdynia

Gdynia – Łeba – Władysławowo – Hel – Gdynia

( dostosujemy rejs do panujących warunków meteo )

Zapraszamy na Bałtycką przygodę na trasie Gdynia – Łeba – Nexo – Władysławowo – Hel – Gdynia

IFrameOpłaty czarterowe, sprzątanie po rejsie 1250 zł. Dodatkowym kosztem jest: wyżywienie, opłaty portowe, paliwo  (około 350 zł). Każdy uczestnik ubezpiecza się indywidualnie, powinien posiadać przy sobie dokument tożsamości ( dowód, paszport ). Każdy z Was otrzyma opinię z rejsu honorowaną przez PZŻ.

Wybierz kapitana, jacht i wyrusz z takimi jak Ty.

Jachty i formularze 

  1. SY Cosmo Mietek Jakubowski ●●●●●●●●●●● (zajęte wolne) 
  2. SY Impression  Ryszard Wyka  ●●●●●●● (zajęte wolne
  3. SY Abeba Ryszard Skura  ●●●●●●●● (zajęte wolne)

Program  majówki ” Fiku Miku Po Bałtyku 2020″ 

Miejsce: Marina Gdynia  18  lipca 2020 

Zbiórka od godziny 15.00

  • 15:00 Zbiórka uczestników przy jachtach 
  • 16:00 Odbiór jachtów przez skipperów. Zaopatrzenie jachtów ształowanie – zapoznanie się z jachtami 
  • 19:00 Spotkanie w tawernie  ( możemy tu zjeść kolację )
  • 21:00 Wyruszamy do Łeby 

26 kwietnia 2020

  • 14.00 – około czternastej powinnismy zacumować w Marinie  Łebie .  (będzie rezerwacja dla naszych jachtów) 
  • 18.00 – poznajmy się  czyli rozpalamy ognisko i gramy na tym co mamy.

27 kwietnia 2020 

  • 10.00 – wyjście z portu Łeba w kierunku Nexo na wyspie Bornholm

28 kwietnia 2020 

  • 07.00 – cumowanie w porcie Nexo 
  • 11.00 – wyruszamy z mariny na wędrówki po okolicy ( wycieczka rowerowa )
  • 22.00 – wyruszamy do Władysławowa 

30 kwietnia 2020 

  • 06.00 – cumowanie w porcie Władysławowo
  • odpoczynek  po 30 h etapie 
  • wspólne wyjście na miasto,plaże czyli po prostu chill 
  • po południu spotkamy się w lokalnej tawernie 

1 maja 2020

  • 09.00 – wyjście w kierunku portu Hel 
  • 16.00 – cumowanie w porcie Hel
  • 19.00 – wspólna zabawa w tawernie kapitan Morgan 

25 lipca  2020 

  • 07.00 wyjście z portu Hel w kierunku mariny Gdynia 
  • 10.00 zdanie jachtów w marinie Gdynia

Kontakt 
Mariusz Noworól  
Fundacja 4 Kontynenty
Osiedle Widokowe 8/7 32-540 Trzebinia
KRS: 0000595255 NIP: 6282265680
www.4kontynenty.pl   mariusz@4kontynenty.pl
tel 696914676

Kategorie
Żeglarstwo

I Love Norway 2019 – Za koło podbiegunowe do bram Arktyki Porta Sailing Team

I Love Norway 2019 – Za koło podbiegunowe do bram Arktyki

29.06.2019 r. po całonocnej podróży, o godzinie 8:00 wylądowaliśmy na lotnisku w Bergen. Pozostał nam już tylko zajęczy skok tramwajem, by znaleźć się w porcie, gdzie czekała już na nas załoga poprzedniego etapu „I love Norway” i s/y Ciri, która na nadchodzące półtora tygodnia miała stać się naszym domem. Norwegia przywitała nas słoneczną pogodą na lądzie, jednak Szanowny Pan Neptun miał wobec nas nieco inne plany. Po zwiedzeniu miasta, zdobyciu (kolejką) góry Floyen i solidnym posiłku, nadszedł nareszcie czas, by rozpocząć naszą przygodę. O godzinie 19:00 oddajemy cumy i ruszamy na północ do bram Arktyki, czyli równoleżnika 66°33’39” N. Kolejna doba minęła nam na żegludze w strugach nieustającego deszczu, w którym to żarliwie składaliśmy do morza „ofiary” Neptunowi, w modlitwie o odrobinę słońca.

30.06. o godzinie 21:00 dobijamy do Maloy znajdującego się na południowej stronie wyspy Vagsoy i będącego jednym z najważniejszych portów rybackich w regionie. Nieustający deszcz niestety pokrzyżował nam szyki i nie pozwolił nam zwiedzić Maloy Kystfort – zabytkowych fortyfikacji znajdujących się nieopodal portu. Postój uprzyjemniła nam jednak zupa z ryb złowionych przez kapitana Mietka Jakubowskiego, a dzieła dokonał rozśpiewany wieczór przy dźwiękach gitary, która jak się później okazało, lepiej pełniła funkcję perkusji, aniżeli instrumentu strunowego.

01.07. o godzinie 11:00 wyruszyliśmy w dalszą drogę. Deszcz nie zamierzał przestać padać, a choroba morska postanowiła pozostać z nami na dłużej. Zaszczytu zmartwychwstania dostąpiła na szczęście, najbardziej dotknięta wczorajszą chorobą Bożenka – przesympatyczna załogantka, a zarazem jedyna dziewczyna w załodze, a co najważniejsze, od tej chwili samozwańczy kuk, co jak sądze bardzo odpowiadało pozostałym członkom załogi! Mimo odkręcających się relingów, zerwanego szota foka i braku nadziei na skrawek czystego nieba lub kilka promieni norweskiego słońca, które tak dobrze pamiętaliśmy z zeszłorocznej majowej wyprawy na Lofoty, płynęliśmy dalej, a wszystkie niedogodności wynagradzały nam przepiękne widoki rozpościerające się wokół nas.

02.07 o godzinie 6:30 docieramy do Alesund, w którym zabawiliśmy odrobinę dłużej. Mimo niezbyt zachęcającej do spacerów pogody, całą załogą udaliśmy się na wzgórze Aksla słynące (słusznie) z cudownych widoków i zwiedziliśmy okolice portu. Wieczorem Mariusz Noworól, czuwający z brzegu nad naszym bezpieczeństwem, poinformował nas o froncie znad północy, w centrum którego mieliśmy znaleźć się w godzinach, na które planowaliśmy wyjście w morze. Wiatr miał uderzyć z prędkością do 60kt, więc noc postanowiliśmy spędzić w porcie. Zasłużony skądinąd solidny sen na postoju, okazał się tej nocy nieunikniony.

03.07. o godzinie 04:00 z wiatrem i falami ruszamy na północ. Skok zaczyna się spokojnie, a piękno otaczających nas fiordów zapiera dech w piersiach. Po wyjściu w morze wiatr znacząco przybrał na sile. Na małej „gieni” jacht mknął z zawrotną dla niego prędkością 8,5kt niczym morski bolid F1, przyprawiając niektórych z nas o kolejną porcję wrażeń od naszych błędników. Gdy wiatr przybierał wciąż na sile, postanowiliśmy kontynuować podróż fiordami, do czego jednak skutecznie zniechęciły nas warunki, przy których wąskie przejścia między skałami stawały się pozornie jeszcze węższe. Awaria urządzenia sterowego, która w dużej mierze utrudniała manewrowanie Ciri i kolejne zerwane szoty nie ułatwiały sprawy. Problemem okazał się tego dnia również ploter na deku, do pokrowca którego zgodnie z prawem Murphy’ego dostała się woda i na jakiś czas po prostu odmówił pracy.

04.07. o godzinie 10:00 docieramy do Garten. Jakaś magiczna uzdrawiająca moc spłynęła na załogę jak remedium na wszystkie bolączki, a zza chmur jak zaczarowane, uśmiechęło się do nas słońce. Nareszcie! Dzięki życzliwości mieszkańców Tej urokliwej miejscowości szybko naprawiliśmy drobne usterki, rozwiesiliśmy przemoknięte ciuchy i po chwili już mogliśmy napawać się cudowną pogodą, obiadem przyrządzonym wreszcie poza kambuzem i zwiedzaniem tego malowniczego, spokojnego miejsca. Po krótkiej regeneracji, nadszedł czas by ruszyć dalej.

O godzinie 16:00 Ciri wyszła z portu w pięknym słońcu, przy spokojnym wietrze około 3B. Pogoda w końcu nam sprzyjała, co dało się zauważyć po uśmiechach rysujących się nieustannie na twarzach najedzonej, odzianej w suchą odzież załogi. Niestety około północy deszcz przypomniał sobie o naszym istnieniu, a wiatr znów zaczął przybierać na sile. Na nasze szczęście, Neptun znudzony już ofiarami, pomachał nam z uśmiechem na pożegnanie i pozwolił nam w pełnym zdrowiu kontynuować naszą podróż do bram Arktyki.

05.07. o godzinie 8:00 dotarliśmy do Rorvik. Niestety znów przemoknięci. Na lądzie czeka na nas jednak miła niespodzianka – gorący prysznic. Wiadomość o nim wzbudziła niemałe poruszenie wśród uczestników rejsu, co bardzo szybko zaowocowało hucznym szturmem załogi na sanitariaty portu! Rorvik był jednak tylko krótkim epizodem podróży. Po zwiedzeniu okolicy, zakupów w lokalnym markecie, naprawie zepsutej farelki (minutę po kupnie nowej) i przyrządzeniu gorącego posiłku o godzinie 17:00 znów pożegnaliśmy ląd, by choć trochę zbliżyć się jeszcze tego dnia do naszego celu.

Noc przebiegła bardzo spokojnie, choć nadal w deszczu. Wąskimi, pięknymi fiordami toczyliśmy się od brzegu do brzegu, niekończącą się halsówką w stronę Berg. Rano zrobiliśmy krótki postój na płytszej wodzie, w celu uzupełnienia zapasów dorsza i o 10:30 turystyczny palnik na kei w Berg, służył nam już za restauracyjną kuchnię, której szefem był znów sam kapitan Mietek. Restauracyjną, bo chyba każdy kto choć raz smażył rybę wprost z morza wie, że miano kuchni polowej bardzo urąga temu wyśmienitemu daniu.

Po spokojnym wieczorze i długim, całonocnym śnie, czas wziąć się do pracy. Mimo, że w niedzielę nie przystoi grzebać się w smarach, wymiana oleju w silniku, uzupełnienie uszczelek i naciągnięcie paska alternatora, to główne zadania tegoż poranka. Andrzej spisał się w nich na złoty medal! (My na srebrny – pomagaliśmy!) Janek z kolei postanowił dzień święty święcić i udał się do miasteczka na poszukiwania Norweskiej niewiasty, która to odwiedziła nas rowerem na pogawędki dzień wcześniej. Niestety – bezowocne.

07.07. o godzinie 11:00 z poczuciem pozostawienia na brzegu fiordu wielkiej historii miłosnej oddaliliśmy się powoli od Berg. Nadszedł czas, by skupić się na prawdziwym celu naszej wyprawy czyli przekroczeniu magicznego 66°33’39” N. Wiatr o sile ok 1B, prosto w dziób nie ułatwiał nam jednak zdobycia wyczekiwanego przez nas równoleżnika. Tym razem jednak, nikt z nas nie liczył godzin, a ilość przebytych mil w stosunku do odcinka pokonanego w linii prostej do celu, nie zaprzątała nikomu głowy. W suchych ubraniach, z całą załogą na deku, upajaliśmy się słońcem i pięknymi widokami, a odmierzanie czasu pozostawiliśmy ludziom z realnego świata.
Po ponad dobie „kręcenia się” w poprzek fiordów, stwierdziliśmy zgodnie, że o ile naprawdę koło podbiegunowe nieustannie przemieszcza się po kuli ziemskiej, to od nas zdecydowanie ucieka. Po kilku zwrotach i dokładnym zbadaniu kolejnych linii brzegowych, nadszedł czas na wędkowanie. Wędkowanie nietypowe, gdyż w towarzystwie ciekawskich delfinów skutecznie płoszących nam ryby. Nikt jednak nie miał im tego za złe. Te piękne ssaki przysparzały nam chyba o wiele więcej radości, niż kolejne złowione dorsze, a i tych kilka udało się chwycić na haczyki. Bez gazu w butli nie udałoby nam się niestety nic z nich przyrządzić, więc udaliśmy się na poszukiwania cywilizacji. Kapitan nakreślił na ploterze kurs na pobliski port Aldersund Brygger znajdujący się w As, a po krótkiej chwili naszym oczom ukazał się przepiękny widok. Port ukryty w wąskim fiordzie otoczony wysokimi górami u podnóży których domki wydawały się być dosłownie zabawkowymi makietami. Myślę, że każdemu z nas dech w piersi zamarł na chwilę, na widok tego miejsca. Trudno uwierzyć, że znaleźliśmy się tam niemal przypadkiem.

08.07. o 16:30 dobiliśmy do kei tej pięknej przystani. Sielanka musiała się jednak w końcu zakończyć. Samoobsługowy dystrybutor paliwa był uszkodzony, punktu wymiany gazu brak. Na szczęście spożywczy sklep jeszcze przez chwilę był otwarty, więc przynajmniej kawa, pieczywo i kilka świeżych warzyw wylądowało tego dnia na pokładzie Ciri. Panowie nie zapomnieli również o zapasach na wieczór kapitański, w końcu „jesteśmy bogaci”.
pod owym sklepem napotkaliśmy dwójkę Polaków pracujących aktualnie w tej miejscowości. Rodacy byli bardzo pomocni i życzliwi. Obwieźli nas nawet autem po okolicznych miejscowościach w poszukiwaniu choćby otwartej stacji benzynowej jednak w tych rejonach o godzinie 17:00 można już zapomnieć o jakichkolwiek zakupach poza „spożywką”. Zjedliśmy więc to, co udało nam się upichcić na resztkach z turystycznej butli i ruszyliśmy na północ. W końcu od zdobycia koła dzieliło nas zaledwie kilka mil. Podróż przebiegała spokojnie, w dobrych nastrojach, ale we względnej ciszy. Chyba każdy z nas czuł, że zachwilę znajdziemy się u symbolicznych bram Arktyki. Nagle naszym oczom ukazał się przepiękny pomnik Kuli Ziemskiej na wyspie Vikingen, nieopodal Tonnes, symbolizujący właśnie nasz wyczekany cel. Po chwili z nawigacyjnej dał się słyszeć krzyk kapitana. „Dawać tu aparat, szybko do plotera! mamy to!”. Mimo, że woda pod nami była wciąż taka sama a brzeg nie obsypał się śniegiem, emocje w nas były ogromne. Myślę, że dla każdej osoby kochającej nie tylko żeglarstwoale szeroko pojęte podróże, ten symboliczny moment, przekroczenia koła podbiegunowego byłby ważnym przeżyciem.
Krótka chwila na zdjęcia, symboliczna lampka szampana, budyń – dla nas niczym królewski tort – tylko tyle i aż tyle pozostanie w nas bardzo mocnym wspomnieniem i tkwić będzie w każdym z nas do końca życia.
Po kilku chwilach wszystko wróciło do normy. Jedni poszli spać, inni pozostali na deku podziwiać uroki Norwegii. Ja siedziałem przez kolejne dwie wachty „wlepiony”
w skalne formacje na brzegach fiordów jak w telewizor i nie mogłem uwierzyć, że już jutro znajdziemy się w Bodo – ostatnim porcie naszego etapu „I love Norway”.

09.07. o godzinie 15:00 w gęstej mgle weszliśmy do Bodo. Tu nasza załoga właściwie skończyła swoją podróż. Pozostało nam tylko odnaleźć punkt wymiany gazu, przygotować jacht do przekazania naszym kolegom, którzy mieli pojawić się na nim już nazajutrz i spakować własne graty, co po udanym rejsie nigdy nie przychodzi z łatwością.
Wieczorem zasiedliśmy przy ostatniej na rejsie wspólnej kolacji, czyli wieczorze kapitańskim. Podczas sprzątania okazało się nawet, że mamy jeszcze czym celebrować nasze osiągnięcia. Kapitan Mieczysław jakubowski wygłosił kilka wzruszających słów, podsumował i przedstawił nam swoje spostrzeżenia, po czym uczciliśmy nasze wojaże jak należy. Jako, że w Polsce przywykliśmy celebrować przynajmniej do momentu, gdy robi się ciemno, tym razem nie łatwo było nam zakończyć ten wieczór, gdyż słońce w tym terminie nie ma w zwyczaju chować się za horyzontem w Bodo. Udaliśmy się więc na koncert lokalnego gitarzysty, do jednego z pobliskich barów, gdzie na prawdę poczuliśmy klimat tego wspaniałego, choć zupełnie innego niż nasz kraju.

Środa 10.07. przebiegała w ciszy. Energia, która towarzyszyła nam wszystkim do wczoraj, dziś jakby zgasła. Chyba każdy z nas mimo zmęczenia nie mógł uwierzyć w to, że już za chwilę znajdzie się w samolocie a rejs „Za koło podbiegunowe – do bram Arktyki” pozostanie tylko wspomnieniem już na zawsze. Sprzątanie jachtu, torby na kei, pamiątkowe zdjęcie, drobiazgi dla rodzin w lokalnym sklepie z pamiątkami, wspólny posiłek i spacer na lotnisko – tak szybko jak to powyżej opisałem, przebiegł ostatni dzień naszego niezapomnianego rejsu.
Mamy nadzieję, że nie po raz ostatni mogliśmy być gośćmi tych urokliwych jak i tajemniczych miejsc i doczekamy się w przyszłości wielu powrotów, bo dla takich chwil, miejsc i ludzi, warto czekać, podążać za tym i wracać.

Michał  Osyda

Wspieraj remont jachtu dla Fundacji 4 Kontynenty


Kategorie
Blog

Z Tallina do Hanko.

Rejs jachtem.

Oddajemy cumy i opuszczamy malowniczy Tallinn. Wieżyczki starego miasta znikają powoli za horyzontem. Idziemy szóstką w bejdewindzie. Żegluga przez Zatokę Fińską mija nam spokojnie. Pogoda jak na Kanarach sezonie wakacyjnym, a nie na Bałtyku. Lampa, wiatr 6knt. , łagodne zafalowanie. Neptun obchodzi się z nami łagodnie. Dla ochłody po pokładzie krążą mrożące krew w żyłach żeglarskie historie mazurskie o utopionych silnikach, bo kapitan narzeka, że za gorąco. Późnym popołudniem zmieniamy kurs i wiatr siada i mamy rejs jachtem na „katarynie”.

Wachta kuchenna serwuje dziś spaghetti al pomodoro. Szef i szefowa kuchni stają na wysokości zadania, Leszek na deku sieka czosnek i polskie granaty – cebulę. Do szczęścia brakuje tylko lampki czerwonego wina, ale za cudowne ocalenie przyjdzie nam wypić jeszcze w nocy.

Bo i jest za co. Do Hanko wchodzimy około pierwszej w nocy lawirując między skałami. Nasz ślad na Navionixie wygląda jak powrót pijanego bosmana do domu. Kręcimy esy floresy unikając kolizji z groźnymi skałami przy dość silnym wietrze. Na pirsie wita nas obsługa mariny pomagając zacumować. Rano odkrywamy uroki położonej na wyspie mariny. Ale o tym później.

Patrycja

Kategorie
Blog

Ryga stolica Łotwy

Rankiem skoro świt ruszmy do Rygi ( 13 lipca). Przed nami zatoka Ryska, płyniemy fordewindem. Po drodze ścigaliśmy się z jachtem Challenger. Przyjmujemy wyzwanie i tak 1,5 h wcześniej cumujemy w Rydze. Jak się okazuje jacht Faworyt jest dość szybki. Świeci słońce a w Polsce podobno pada? Cała załoga wyrusza na miasto, czas na zwiedzanie. Ja wskakuje w stój kucharki gdyż dziś obiad kapitański. Na obiad ziemniaki, marchewka z groszkiem i ogórki kuszone oraz mięso. Jutro obiecane naleśniki kapitańskie na śniadanie. Miasto Rygę obeszliśmy z trzy razy dookoła. Znajomy widok pałac kultury jak w Warszawie, koty na dachu które strzegą miasta. Jest tu wiele uroczych uliczek, kamienic i kościołów wielu wyznań. Nachodziliśmy się co niemiara ale Ryga jest tego warta. W poniedziałek ruszamy do Kuivastu. 

Justyna

Kategorie
Blog

Hallo tu port Windawa

Pogoda dopisała jest słonecznie i ciepło (12lipca) w Polsce chyba niekoniecznie ? Żegluga z Lipawy początkowo na żaglach a pózniej wedle meteo wiatr zdechł. Piąta rano palimy katarynę i długa prosta na port. Parkujemy toast za cudowne ocalenie i kładziemy się spać. Po śniadaniu ruszamy na zwiedzanie. Wieża zegarowa wygrywa melodie a my podążamy na targ, naprawdę warto go odwiedzić są wszelka różności dla smakoszy. Dziwny kraj spotykamy kilkanaście rzeźb krów, muszę doczytać z jaką legenda to się wiąże. W skate parku odbywają się zawody na hulajnogach mega atrakcja może trzeba coś takiego zorganizować w Polsce. Korzystamy z pogody idziemy na plaże z drobniutkim piaskiem.Architektura miasta bardzo ciekawa, bloki z minionej epoki przeplatane drewnianymi domami sapane w zieleni. Wszędzie jest prawdziwy klar. Nasza wizyta dobiega końca miasto jest całkiem niezłe, port jak port ale ogólnie polecam odwiedzić Windawe. Nasza wyprawa podąża dalej w niedzielę chcemy dotrzeć do Rygi. 

Paweł